16 października 2013

Czy wejdziesz?

Bóg nie pozwolił wejść Mojżeszowi do Ziemi Kanaan. Stało się tak pomimo tego, że Mojżesz służył Bogu wiernie przez czterdzieści lat i słuchał uważnie przez ten czas Jego wskazówek. Wcześniej posłusznie przejął na siebie odpowiedzialność za wyprowadzenie swoich rodaków z Egiptu i odważnie stawał przed faraonem. Bóg sam mówił o nim, że był człowiekiem bardzo skromnym, najskromniejszym ze wszystkich ludzi, którzy są na ziemi (4 Księga Mojżeszowa 12:3), wybranym przez Pana spośród całego ludu, tym, do którego On się przyznawał. Bóg takie świadectwo dawał o Mojżeszu: W całym moim domu jest on wiernym. Z ust do ust przemawiam do niego, i jasno, a nie w zagadkach. I prawdziwą postać Pana ogląda on. Dlaczego więc ośmieliliście się wypowiadać się przeciwko słudze memu, Mojżeszowi? - 4 Księga Mojżeszowa 12:7-8.
A jednak jedno wydarzenie, jedna chwila zadecydowała o tym, że Mojżesz nie dostał od Boga pozwolenia na wejście do Ziemi Obiecanej, do której doprowadził swoich braci. Dziesięciolecia wiernej służby zostały zaprzepaszczone przez jedno nieposłuszeństwo.
I przemówił Pan do Mojżesza tymi słowy: Weź laskę i zgromadź zbór, ty i Aaron, twój brat. Przemówcie na ich oczach do skały, a ona wypuści z siebie wodę. Wydobędziesz dla nich wodę ze skały i napoisz zbór i ich bydło. Mojżesz wziął laskę sprzed oblicza Pana, jak mu Pan rozkazał. Zgromadzili tedy Mojżesz i Aaron zbór przed skałą. I rzekł do nich: Słuchajcie, przekorni! Czy z tej skały wydobędziemy dla was wodę? I podniósł Mojżesz rękę swoją, i uderzył dwa razy swoją laską o skałę. Wtedy trysnęła obficie woda i napił się zbór oraz ich bydło. I rzekł Pan do Mojżesza i do Aarona: Ponieważ mi nie zaufaliście, aby mnie uwielbić na oczach synów izraelskich, dlatego nie wprowadzicie tego zgromadzenia do ziemi, którą im daję. - 4 Księga Mojżeszowa 20:7-12
W kontekście i tonie wypowiedzi Mojżesza można wyczuć pewne powątpiewanie, do pewnego stopnia identyfikowanie się z buntującym się ludem, podważającym wszechmoc Bożą.
Mojżesz nie przemówił też do skały jak kazał mu zrobić Bóg ale uderzył w nią laską, tak jak postąpił już wcześniej w podobnej sytuacji. Za to, że sprzeniewierzyliście mi się pośród synów izraelskich przy wodach Meriba w Kadesz, na pustyni Syn, za to, że nie uczciliście mnie jako świętego pośród synów izraelskich; tylko z daleka zobaczysz ziemię, lecz tam nie wejdziesz, do ziemi, którą Ja daję synom izraelskim. - oświadczył Bóg w 5. Księdze Mojżeszowej 32:51-52
To ważna lekcja dla wszystkich wierzących. O jej wadze najlepiej świadczy fakt, że wydarzenie z Meriba aż dziewięć razy wspominane jest w Starym Testamencie. Często chrześcijanie uważają, że jakieś „drobne” nieposłuszeństwo w ich życiu zostanie „przykryte” przez lata wiernej służby, że „uleżało się”, przedawniło, może Bóg już o tym zapomniał. Myśląc tak zaprzeczamy samym sobie, kiedy twierdzimy, że Go poznaliśmy.
Wędrówka do Ziemi Obiecanej jest obrazem wędrówki chrześcijanina do Królestwa Niebieskiego. A zatem to, co spotkało Mojżesza jest dla nas poważnym ostrzeżeniem. Tak naprawdę byłby to nawet powód do czarnowidztwa czy wręcz załamania się. Wszak dopuszczamy się bowiem wszyscy wielu uchybieńList Jakuba 3:2 . Na szczęście mamy Jezusa Chrystusa, którego ofiara gwarantuje nam oczyszczenie z wszelkich win, niedociągnięć, błędów, niewierności. Warunkiem jest jednak szczerość przed Bogiem, otwarte uznanie swojej grzeszności, bez udawania, że wszystko jest OK. Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości – 1 List Jana 1:9.

Fakt, że Mojżesz został w taki sposób ukarany przez Boga nie był równoznaczny z odrzuceniem go sprzed Bożego oblicza. W Ewangelii Mateusza (17:3) czytamy, że na Górze Przemieniania Jezus spotkał się właśnie z Mojżeszem i Eliaszem, którzy już przebywali u Pana.

8 października 2013

Prośby według Jego woli

Ostatnio ponownie zwróciłem się do Dziejów Apostolskich i na nowo fascynuję się tą niezwykłą księgą, tak odmienną w formie od reszty Słowa Bożego. I po raz kolejny zadziwia mnie opis uzdrowienia człowieka, który nie mógł się samodzielnie poruszać i który żebrał przed bramą świątyni jerozolimskiej. Kiedy zwrócił się o datek do apostołów Jana i Piotra ten, wpatrzywszy się uważnie w niego rzekł: Spójrz na nas. On zaś spojrzał na nich uważnie, spodziewając się, że od nich coś otrzyma. I rzekł Piotr: Srebra i złota nie mam, lecz co mam, to ci daję: W imieniu Jezusa Chrystusa Nazareńskiego, chodź! (Dzieje Apostolskie 3:4–6)
Dwie rzeczy zastanawiają mnie w tym fragmencie, od kiedy czytam Biblię. Po pierwsze ja na miejscu apostołów przeżywałbym zapewne z moją słabą wiarą ogromny stres i lęk kiedy już odważyłbym się wezwać kulawego żebraka „chodź!”. To są przecież nieodwołalne słowa - a co będzie, jeżeli ten człowiek nie wstanie? Kompromitacja i ryzyko wyśmiania przez tłum. To w najlepszym wypadku, a może nawet ukamienowanie! No i ryzyko, że imię Pana nie będzie wychwalone a wręcz przeciwnie…
Na szczęście Piotr i Jan mieli silną wiarę i nie wątpili, że w imieniu Jezusa mogą to uczynić. Ale wydaje mi się, że chodzi też o coś innego (i tu drugi punkt zwracający nieodmiennie moją uwagę). Apostołowie, jak mówi Słowo Boże, wpatrzyli się uważnie w żebraka, którego mieli uzdrowić. Dlaczego? Co chcieli zobaczyć? Czy jego wiarę, która może go uzdrowić? Wierzę, że chcieli zobaczyć także to, czy na pewno to ta osoba, którą wskazał im Duch Święty. Bo nie mam co do tego żadnych wątpliwości, że oni żadnego kroku nie podejmowali tak, jak im się zachciało. Zwłaszcza w Dziejach Apostolskich, tej księdze, której głównym bohaterem jest właśnie Duch Święty, widzimy jak apostołowie każdy swój krok i każde słowo „konsultowali” z Nim. W sprawie uzdrowienia robili to na pewno i szczególnie uważnie.
Kiedy już utwierdzili się w tym, że mają do czynienia z właściwą osobą, kiedy zobaczyli to po uważnym wpatrzeniu się w jego oczy, wtedy już nie musieli się obawiać, że Bóg nie przyzna się do ich słów. Wiedzieli po prostu, że działają zgodnie z Jego wolą i byli pewni, że dlatego On ich wysłucha.
Wierzę, że apostoł Jan, kiedy pisał w swoim liście Taka zaś jest ufność, jaką mamy do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas (1 List Jana 5:14) wspominał gdzieś w głębi serca tamto wydarzenie przy Bramie Pięknej. Ale oczywiście pisał o tym także po to by nas pouczyć. Myślę, że często nie zanosilibyśmy do Boga próśb, gdybyśmy najpierw na kolanach rozpoznawali wolę Bożą.

5 października 2013

Proście o cokolwiek

Wydaje się, że Jezus przekazał nam w Ewangeliach wyraźne przesłanie, dotyczące natury Ojca, który chce nas hojnie obdarzać łaskami i dawać to, o co Go prosimy. Zdarza się, że taki obraz Boga, prezentowany jest nam wtedy, gdy szukamy Go i rozpaczliwie potrzebujemy Jego miłości i pomocy w trudach życia. Bywa, że za takim Bogiem decydujemy się pójść – wszak kto nie chciałby być piękny, młody i bogaty?
Ale trzeba uwagi i odwagi, by słuchać co Jezus mówi naprawdę o udzielaniu nam darów przez Ojca. Owszem, mówi proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam. Ale poprzedza to warunkiem: Jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą (Ewangelia Jana 15:7). Warunkiem otrzymywania tego, o co prosimy jest trwanie w Jezusie Chrystusie i życie Jego słowami, Jego przykazaniami, Jego nauczaniem. Po prostu życie Nim, nie życie sobie.
Werset dalej (16:23–24) Jan zapisuje bardzo podobną wypowiedź Jezusa: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: o cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, da wam. Dotąd o nic nie prosiliście w imieniu moim; proście, a weźmiecie, aby radość wasza była zupełna. Proszenie w imieniu Jezusa oznacza właściwie to samo – trwanie w Jego imieniu, w Jego istocie, naturze. Bycie takim, by Ojciec „pomylił” nas ze Swoim Synem.
Kiedy opieramy swą decyzję by pójść za Jezusem wyłącznie na zaufaniu, że On będzie nam dawał to, o co Go poprosimy, że rozwiąże nasze problemy – będziemy srogo rozczarowani. Bardzo utkwiło mi w pamięci kazanie, w którym mówca porównywał taki obraz Jezusa do tragarza, który ma nosić nasze ciężkie walizki. A jak nie nosi to go zwalniamy z posady.
Najdobitniej chyba wyjaśnia to, dlaczego czasami „zawodzimy się” na Bogu Jakub w swoim liście (4:2–3) Pożądacie, a nie macie; zabijacie i zazdrościcie, a nie możecie osiągnąć; walczycie i spory prowadzicie. Nie macie, bo nie prosicie. Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności. Czy jakikolwiek komentarz jest tu potrzebny?