24 sierpnia 2017

Zachować twarz

 
  Zbroja Boża opisana przez apostoła Pawła w liście do Efezjan wciąż jest w moich myślach (wierzę, że nie tylko). Autor natchnionego tekstu wymienia wiele elementów zbroi ale tylko jeden przeznacza na ochronę głowy – hełm zbawienia. Zbawienie wystarcza, z pewnością. Paweł wzorował swój opis na uzbrojeniu rzymskiego legionisty, którego częścią uzbrojenia był właśnie solidny hełm. Często jego elementem były stalowe osłony, zabezpieczające część twarzy. Zachować twarz – to coś bardzo istotnego dla żołnierza.
  Kiedy pisałem o pustej zbroi przypomniałem sobie, że jak ważna była ochrona twarzy w boju. Już w czasach greckich czy rzymskich noszono czasami hełmy zakrywające twarz, często ukształtowane w formie maski z przerażającym grymasem mającym dodatkowo oddziaływać psychologicznie na wroga. Takiej ochrony używały właściwie wszystkie wojska z różnych epok i kultur a do perfekcji doprowadzono ją w średniowieczu gdy twarze rycerzy były całkowicie zasłonięte i chronione. Częścią japońskich zbroi samurajskich były maski przymocowywane do twarzy niezależnie od hełmów. Ale przecież nie interesuje nas historia, piszę o tym tylko dlatego, że brak propozycji takiej ochrony twarzy zastanowił mnie w opisie Pawła. Tylko czy Paweł w ogóle musiał o tym pisać?
  Uważny czytelnik Biblii nie może nie zwrócić uwagi na intrygujące fragmenty ksiąg Ezechiela i Izajasza. Ale Dom Izraela nie zechce cię słuchać, bo mnie nie chcą słuchać, gdyż cały Dom Izraela twarde ma czoło i zawzięte serce. Oto uczyniłem twoje oblicze równie nieugięte jak ich oblicza, a twoje czoło tak twarde jak ich czoła. Uczyniłem twoje czoło jak diament, twardsze od krzemienia. Nie bój się ich, niech cię nie przeraża ich oblicze, bo są oni Domem buntowniczym. – Ezechiela 3:7-9 (przekład Biblia Paulistów);
  Wszechmocny PAN otworzył mi ucho, a ja nie byłem przeciwny i nie cofnąłem się. Moje plecy nadstawiłem bijącym, policzki wyrywającym brodę. Nie kryłem mej twarzy przed obelgami i pluciem. Ale Wszechmocny PAN udzielił Mi wsparcia, dlatego nie upokorzyło Mnie to. Dlatego mą twarz uczyniłem jak krzemień — wiedziałem, że nie spotka Mnie wstyd. Mój Obrońca jest blisko! Kto gotów spierać się ze Mną? Dalej! Stańmy naprzeciw siebie! Kto chce być panem mej sprawy? Niech się do Mnie zbliży! – Izajasza 50:5-8 (przekład Ewangeliczny Instytut Biblijny).
  Twarz jak krzemień! Czy dla takiej twarzy potrzeba jeszcze jakiejś ochrony? Takiej twarzy żaden wróg nie jest w stanie zranić, uczynić na niej nawet najmniejszej rysy, żadnej drobnej zmiany. Oczywiście twarz z krzemienia to przenośnia. Ktoś kto taką czyni swoją twarz jest zdecydowany, zdeterminowany by nie poddać się żadnym wpływom zewnętrznym, nie ulec nikomu, twardo zdążać do obranego celu, nie dać się zranić. Fragment z Księgi Izajasza interpretowany jest zazwyczaj jako proroczy, odnoszący się do Chrystusa, którego boskości i zbawczej misji nic nie mogło naruszyć.
  Ale także w bezpośrednich słowach Nowego Testamentu znajdujemy ten motyw. W Ewangelii Łukasza (9:51) czytamy, że gdy dopełniały się dni Jego przyjęcia w górze, sam [Jezus] skierował swą twarz, by się udać do Jerozolimy. (Przekład Dosłowny). W oryginale greckim znajdujemy słowo „estēriksen” oznaczające „utwierdzić, postawić mocno”, co koresponduje z poprzednimi opisami.
  Postawa chrześcijanina ma być właśnie taka – niewzruszona, odporna na wpływy i ataki zewnętrzne. Dla wrogów mamy mieć utwierdzoną, mocno „postawioną”, nienaruszalną twarz z krzemienia czy diamentu. Dla innych twarz pełną ciepła, miłości i współczucia. To takie oczywiste. I rozumiem już dlaczego Paweł nie poświęcał temu osobnego podpunktu w wyliczaniu rynsztunku chrześcijanina. Mamy po prostu zawsze "zachować twarz,", "wyjść z twarzą" z każdej opresji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz