31 grudnia 2022

Kto umie pisać na sercach?

Niedawno ponownie wróciłem do lektury Księgi Przypowieści Salomona i jak to bywa z lekturą Słowa Bożego uderzyły mnie słowa, których wcześniej jakby tam nie widziałem. „Nie zapominaj, synu, mej nauki i niech twe serce przestrzega mych przykazań, bo one przedłużą ci dni i lata życia i na pewno pogłębią twój pokój. Niech cię nie opuszcza łaska ani prawda, zawiąż je sobie na szyi, wypisz na tablicy swego serca, a znajdziesz życzliwość i uznanie w oczach Boga oraz w oczach ludzi.” (7, 1-3).

Salomon poucza młodego czytelnika (bo taki jest generalny cel tej księgi), by wypisał przykazania (z nimi wiąże się łaska i prawda) na tablicy swojego serca. Sam ma to zrobić! Uważnemu czytelnikowi Biblii od razu zapalić powinna się zapalić tzw. czerwona lampka (jak widać mnie zapaliła się dopiero po wielu latach lektury). Wszak ten zwrot zawarty jest w jednym z najbardziej znanych, proroczych wersetów Starego Przymierza, w Księdze Jeremiasza: „Oto idą dni — oświadcza PAN — gdy zawrę z domem Izraela i z domem Judy nowe przymierze. Nie takie przymierze, jakie zawarłem z ich ojcami w dniu, gdy ich ująłem za rękę, aby ich wyprowadzić z Egiptu. Tamto przymierze ze Mną oni zerwali, chociaż Ja byłem ich panem — oświadcza PAN. Teraz jednak zawrę z domem Izraela takie przymierze — oświadcza PAN: Moje Prawo włożę w ich wnętrza i wypiszę je na ich sercach. Ja będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem." (Jeremiasza 31, 31-33)

Jeremiasz wyraźnie prorokuje, że takie dni dopiero nadejdą i wiemy, że nadeszły dopiero ok. 1000 lat po napisaniu cytowanych słów przez Salomona i ok. 500 lat po proroctwie Jeremiasza. To nowe przymierze zawarte zostało przez krew Jezusa Chrystusa.

A jak było za czasów Salomona i Jeremiasza? Może Bóg jednak także coś wypisywał na sercach swojego ludu? Jeremiasz nam to odkrywa i nie jest to bynajmniej pokrzepiające przesłanie: „Grzech Judy wykuty jest rylcem żelaznym, ostrzem z krzemienia wyryty na tablicy ich serca i na rogach ich ołtarzy” (Jeremiasza 17, 1)

Owszem, możemy sami próbować lukrować nasze życie, twierdzić, że zmieniliśmy się, bo ciężko nad tym pracowaliśmy. Ot, tak zebraliśmy się w sobie, zaparliśmy się i… Izraelici bardzo chcieli tak zrobić. Salomon uważał, że jeśli da wystarczająco dobre rady czytelnikom, to oni zmienią się, po prostu je stosując. Prawda jest jednak taka, że tylko Bóg daje moc do przemiany życia. Jezus powiedział o tym dobitnie Nikodemowi w trakcie nocnej rozmowy: „Ręczę i zapewniam, że kto się nie narodzi z wody i Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego. Co się narodziło z ciała, jest ciałem, a co się narodziło z Ducha, jest duchem. Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić." (Ew. Jana 3, 5-7).

Nikodem dokładnie znał (prawdopodobnie w dużej części na pamięć, podobnie jak wielu uczonych rabinów) Torę i pisma proroków, znał też oczywiście zalecenie Salomona odnośnie konieczności samodzielnego zapisywania przykazań na sercu. Znał też na pewno proroctwo Jeremiasza, ale umieszczał je zapewne w nie dającej się przewidzieć przyszłości. Reprezentował sposób myślenia żydowskich elit, że trzeba sobie jakoś samemu radzić z doskwierającym jarzmem Prawa. Boży nakaz zawarty w 5. Księdze Mojżeszowej 6, 6-9 („Niech te słowa, które ja ci dziś przykazuję, będą w twoim sercu. Wpajaj je swoim dzieciom, mów o nich, gdy jesteś w domu, gdy odbywasz podróż, przed snem i kiedy wstajesz. Przywiąż je sobie jako znak do ręki i niech ci one będą przepaską na czole. Wypisz je też na odrzwiach swego domu i na swoich bramach”) Żydzi potraktowali literalnie, wiążąc rzemyki z tekstami Tory wokół swoich palców i zakładając rytualne szkatułki tefilim z wersetami na swoje czoła oraz umieszczając wybrane fragmenty Tory w tzw. mezuzach na odrzwiach domów. Nie dało to nic poza stwarzaniem pozorów ludzkiej sprawiedliwości i rozbudowywaniem martwych rytuałów.

Ale łatwo nam dziś krytykować Izraelitów sprzed 3000 czy 2000 lat. Trudniej spojrzeć krytycznie na siebie i otwarcie odpowiedzieć sobie na pytanie – czy całkowicie polegamy na łasce Jezusa Chrystusa i doświadczamy dzięki Niemu przemiany serca (jeśli naprawdę uwierzyliśmy w Niego). A może nadal staramy się coś tam „dobrego” i „poprawnego” sami wypisywać w naszych umysłach i sercach? Ale Jezus mówi wyraźnie: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi obfity owoc, bo beze Mnie nie jesteście w stanie nic uczynić." (Ew. Jana 15, 5) 

9 kwietnia 2022

Prawa

Dzisiaj usłyszałem niebywałą historię. W jednym z ukraińskich szpitali, zrujnowanych przez rosyjskich najeźdźców, żołdacy pozostawili na ścianie napis: „Dlaczego uważacie, że należy się wam dobre życie?”. Z pewnością, atak na szpital i bezbronnych, chorych ludzi, oczekujących raczej opieki i bezpieczeństwa niż nagłej śmierci z rąk wrogiej armii – to wręcz kwintesencja tego, że „dobre życie” odeszło.

Po pierwszym szoku po usłyszeniu tej wiadomości, zacząłem rozmyślać o tym, co Słowo Boże mówi o naszej nadziei na dobre życie. Czy nam się ono należy? Samo pojęcie, że cokolwiek nam się „należy” tutaj, na tym świecie, jest zdecydowanie nie do znalezienia w Biblii.

Wręcz przeciwnie, po upadku pierwszych ludzi i wygnaniu ich z ogrodu Eden Bóg skierował do Adama słowa, określające jakość jego przyszłego życia: „Z powodu ciebie ziemia będzie przeklęta! W trudzie będziesz zdobywał pożywienie i to po wszystkie dni swojego życia! Będzie ci rodzić ciernie i osty, a pokarmem ci będą zbiory pól. W pocie czoła będziesz jadł chleb, aż powrócisz do ziemi, gdyż z niej zostałeś wzięty — bo jesteś prochem i obrócisz się w proch.” (1 Mój 3, 17-19 ). To bardzo trudne do przyjęcia słowa i chyba często o nich zapominamy, żyjąc (szczególnie w naszych europejskich warunkach) tak naprawdę w komforcie.

Nie bardzo wiadomo dlaczego uważamy, że taki właśnie poziom życia, bezpieczny, dostatni i wygodny, nam się należy. Bo zapracowaliśmy na to? Bo zapracowały minione pokolenia? I raczej nie myślimy wtedy o dziedzictwie, jakie zostawił nam Adam. A to właśnie z tą spuścizną związane jest, że to trud, nieszczęście i śmierć są normą na tym świecie a powodzenie, dostatek i beztroska – niezasłużoną łaską. Zadając pytania o to, dlaczego tyle zła na świecie, pomijamy słowa Jezusa: „Czy myślicie, że ci Galilejczycy, którzy tyle wycierpieli, gorsi byli od wszystkich pozostałych Galilejczyków? Zapewniam was, że nie! Jeżeli nie będziecie pokutowali, wszyscy podobnie zginiecie. Albo czy sądzicie, że owych osiemnastu, na których runęła wieża w Siloe i zabiła ich, bardziej zawiniło niż wszyscy pozostali mieszkańcy Jerozolimy? Zapewniam was, że nie. Jeżeli nie będziecie pokutowali, wszyscy podobnie zginiecie.” (Ewangelia Łukasza 13, 2-5)

Dostatnia codzienność jak nic innego potrafi zatrzeć nam perspektywę, w jakiej powinniśmy postrzegać nasze życie. Biblijną perspektywę. Job, wspaniała postać z prawdopodobnie najstarszej księgi Słowa Bożego, powiedział gdy spadły na niego niewyobrażalne klęski: „Nagi wyszedłem z łona matki mojej i nagi również tam wrócę. Pan dał, Pan wziął. Niech imię Pańskie będzie pochwalone” (Hi 1:21). Apostoł Paweł stwierdził zaś: „Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat, nic też wynieść nie możemy.” (1Tm 6:7)

Jedyna Osoba, która miała prawo nie tylko do dobrego życia, ale do WSZYSTKIEGO, wyrzekła się tego dobrowolnie. „Bądźcie względem siebie tacy jak Chrystus Jezus. On, choć istniał w tej postaci, co Bóg, nie dbał wyłącznie o to, aby być Mu równym. Przeciwnie, wyrzekł się siebie, przyjął rolę sługi i był jak inni ludzie. A gdy już stał się człowiekiem, uniżył się tak dalece, że był posłuszny nawet w obliczu śmierci, i to śmierci na krzyżu. Dlatego Bóg szczególnie Go wywyższył i obdarzył imieniem znaczącym więcej niż wszelkie inne” (Filipian 2, 3-9)

Jeden z wielkich mężów Bożych, zwracając kiedyś uwagę na częste wśród chrześcijan dyskusje na temat należnych im praw, podsumował je krótko: „Chrześcijanin ma jedno prawo – prawo do wyzbycia się wszelkich swoich praw”. Dlaczego? Bo chrześcijanin ma być (jest) naśladowcą Jezusa Chrystusa.

Napis na ścianie ukraińskiego szpitala z pewnością szokuje, budzi gniew i sprzeciw. Także dlatego, że przede wszystkim w zamierzeniu miał upokorzyć, upodlić, odebrać nadzieję. Przyznaję – zszokował i rozgniewał także mnie. Ale pokazał mi także jak daleko moje „codzienne” myślenie i stosunek do otaczającej mnie rzeczywistości zostały poddane regułom tego świata.

Dlatego wszyscy powinniśmy nieustannie przypominać sobie wezwanie apostoła Pawła: „Wiecie, że macie zedrzeć z siebie starego człowieka, który hołdował dawnemu sposobowi życia i którego niszczyły zwodnicze żądze. Zamiast tego macie poddawać się odnowie w duchu waszego umysłu i oblec się w nowego człowieka, stworzonego według Boga w sprawiedliwości i świętości prawdy.” (Efezjan 4, 22-24). Tylko taki, narodzony na nowo człowiek, ma obietnicę dobrego życia. Dobrego Życia na wieki.

21 lutego 2022

Już czas - by przestać obnosić się ze swoim duchowym kalectwem

 Od lat wszelkiej maści ekumeniści podpierają swe działania, zmierzające do zjednoczenia denominacji ewangelikalnych i protestanckich z kościołem rzymsko-katolickim słowami Jezusa „aby byli jedno”. Stały się niemal hasłem ruchu ekumenicznego, powtarzanym przy każdej okazji i obecnym na plakatach ekumenicznych eventów. Jest symptomatyczne i niemal symboliczne, że wyrażenie to jest wyrywane z kontekstu i świadczy o nieznajomości Słowa Bożego, a można przypuszczać, że także o celowym fałszowaniu sensu wypowiedzi Jezusa.

 Słowa „Aby byli jedno” są prezentowane jako „testament” Jezusa, pobożne życzenie, skierowane do uczniów i naśladowców. Ale to nieprawda – te słowa są częścią tzw. modlitwy arcykapłańskiej Jezusa, którą modlił się tuż przed swoim pojmaniem, przed Swoją męką: „Proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu uwierzą we Mnie. Proszę, aby wszyscy stanowili jedno. Ojcze, niech będą jedno z Nami, jak Ty jesteś we Mnie, a Ja w Tobie. Niech stanowią jedno, aby świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś. Przekazałem im chwalę, którą Ty Mnie obdarzyłeś, aby byli jedno, jak Ty i Ja stanowimy jedno. Ja w nich, a Ty we Mnie; obyż stanowili jedność doskonałą, przez co świat będzie mógł poznać, że Ty Mnie posłałeś i że ich kochasz tak, jak kochasz Mnie.” (Ewangelia Jana 17, 20-23)

 A zatem po pierwsze – nie były skierowane do apostołów wówczas i nie są skierowane do nas dzisiaj, a do Ojca. To oznacza, że to nie my mamy je realizować.

 Po drugie (i najważniejsze) – ciągłe przypominanie tych słów jako rzekomo niewypełnionych i wymagających zadośćuczynienia, oznacza, że uznajemy, iż modlitwa Jezusa nie została wysłuchana. MODLITWA JEZUSA CHRYSTUSA, SYNA BOŻEGO nie została wysłuchana! Czy ktoś, kto w ogóle ośmiela się tak myśleć zdaje sobie sprawę, co twierdzi? Przed grobem Łazarza Jezus powiedział: Ojcze! Dziękuję Ci, że mnie wysłuchałeś. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz, ale to powiedziałem ze względu na tłum stojący wokół, aby uwierzyli, że Ty mnie posłałeś.” (Ewangelia Jana 11, 41-42).

 Nie jest możliwe, żeby modlitwa Syna Bożego nie została wysłuchana przez Ojca. Dlatego Jezus mówił do Swoich uczniów: „I o cokolwiek prosić będziecie w imieniu moim, to uczynię, aby Ojciec był uwielbiony w Synu. Jeśli o co prosić będziecie w imieniu moim, spełnię to.” (Ewangelia Jana 14, 13-14)

 Ale pozostaje jeszcze jedna, bardzo istotna kwestia. Ci, którzy uważają, że dzisiejsi uczniowie Jezusa „nie są jedno” sami najwyraźniej tej jedności nie widzą, nie doświadczają i najpewniej nigdy nie doświadczyli. To bardzo smutne, że ich to omija, ale może jeszcze smutniejsze jest to, że chcą przekonać innych, że ich „brak” (by nie powiedzieć – kalectwo), jest normą. NIE, NIE JEST NORMĄ!

 Normą jest Duch Jedności, którego doświadczają od czasu Pięćdziesiątnicy wszystkie prawdziwe dzieci Boże. Doświadczają gdy spotykają się z braćmi i siostrami w swoich zborach a także w jakichkolwiek społecznościach, gdzie Imię Jezusa jest wielbione i wywyższane, gdzie tylko On jest Panem. Doświadczają, gdy spotykają chrześcijan, pełnych Ducha Świętego, choćby mieszkali oni na co dzień na drugim końcu świata. „Wszyscy przecież w jednym Duchu zostaliśmy ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscy też zostaliśmy napojeni jednym Duchem.” (1 Koryntian 12, 13). Jak widać tej jedności doświadczał także apostoł Paweł i niedoskonały z pewnością zbór w Koryncie. Ale stanowiący jedność w Duchu Świętym.

 I proszę więcej nie obnosić się ze swoimi niedostatkami. Trzeba je raczej dostrzec, pokutować i nawrócić się. I prosić innych o modlitwę. Tak, to jest emocjonalny wpis. Bo boli mnie wypaczanie słów mojego Pana, manipulowanie nimi, niewiara w Niego i Jego Wszechmoc! Już dość! Już czas!