26 września 2016

Bezbolesny krzyż?

Słowo Boże jednoznacznie wzywa nas do krzyżowania swojej starej natury – naszego egoizmu, pożądliwości, unicestwiania prymatu własnej woli stojącej ponad wolą Bożą. A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami. [Biblia Warszawska, List do Galacjan 5:24] Jako chrześcijanie dobrze znamy te słowa, zgadzamy się z nimi, powtarzamy je czasami lub z mądrymi minami kiwamy nad nimi głowami. Często jednak jest tak, że robimy tak dopóki nam samym nie przyjdzie oddać na krzyż czegoś szczególnie nam cennego, jakiegoś wypieszczonego marzenia, jakichś planów, do których tak bardzo przywiązało się nasze serce.
Nie ma nic złego w marzeniach i planach, ba – są przecież motorem naszego rozwoju, także rozwoju duchowego. Chyba że przemawia do nas Bóg, jednoznacznie i zdecydowanie oświadczając nam, że te marzenia nie są Jego wolą dla naszego życia, albo przynajmniej nie w tej chwili.
Wtedy kończą się piękne chrześcijańskie teorie, zaczyna się jak najbardziej osobista droga na krzyż. Zaczynają się schody. Nagle okazuje się, że to strasznie trudna droga i w zasadzie niemożliwa do przejścia. Choć wcześniej deklarowaliśmy, że chcemy coraz bardziej upodabniać się do Jezusa to nagle może się okazać, że z całego upodabniania się może pozostać tylko prośba do Boga o odsunięcie kielicha cierpienia… Czy musi aż tak boleć Panie?! Nie wiedziałem, że krzyż może tak boleć!
Możemy też szukać wykrętów: „przecież mój Ojciec w niebie pragnie dla mnie wszystkiego co najlepsze, na pewno nie chce żebym cierpiał”. Możemy też motywować biblijnie nasze pragnienia i plany i zapewne przy odrobinie wysiłku może nam się to udać. To znaczy - może udać się zagłuszyć własne sumienie.
Ale właściwie po co iść na krzyż? Tylko wtedy, gdy uznajemy jednoznaczną wyższość Bożych planów i pragnień dla naszego życia ponad naszymi własnymi stajemy się właśnie takimi jak pisał apostoł Paweł: zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszący, aby i życie Jezusa na ciele naszym się ujawniło. Zawsze bowiem my, którzy żyjemy, dla Jezusa na śmierć wydawani bywamy, aby i życie Jezusa na śmiertelnym ciele naszym się ujawniło. [2 List do Koryntian 4:10-11] Tylko wtedy Pan odebrać może chwałę z naszego życia, tylko wtedy życie, którego źródłem jest Jezus Chrystus może w pełni objawić się w naszym życiu.. Gdy w bardzo konkretny sposób uznamy Go za Pana i Władcę.

24 września 2016

We właściwym czasie

Ostatnio ponownie zachwyciłem się psalmem nr 1. Za każdym razem zadziwiam się, że ten jeden z najbardziej dla mnie wymownych i przejrzystych psalmów, zawierających tak jasne i klarowne przesłanie otwiera tę księgę. Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą bezbożnych ani nie stoi na drodze grzeszników, ani nie zasiada w gronie szyderców, lecz ma upodobanie w zakonie Pana i zakon jego rozważa dniem i nocą. Będzie on jak drzewo zasadzone nad strumieniami wód, wydające swój owoc we właściwym czasie, którego liść nie więdnie, a wszystko, co uczyni, powiedzie się. [Psalm 1:3]
Obserwując moich braci i siostry w Chrystusie, tych, którzy nie naśmiewają się z nikogo ani nie krytykują, którzy nie słuchają („dobrych”) rad tego świata ale którzy wytrwale podążają za Słowem Bożym, karmią się nim i wbrew wszystkiemu wolą spędzać tak czas zamiast podążać za oferowanymi im rozrywkami – widzę, że naprawdę są dzięki temu szczęśliwi. To szczęście według norm tego świata jest irracjonalne, bo pochodzi nie z ciała a ma charakter duchowy. Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać. [1 List Pawła do Koryntian 2:14]
Ale to co mnie teraz poruszyło w psalmie to obietnica wydania owocu we właściwym czasie. Człowiek z natury nie chce czekać na owoce. Nawet czekanie na owoce w sadzie nie jest wymarzonym zajęciem. Nie bez powodu powstają coraz to nowe odmiany roślin, które wydają owoce dwa albo nawet trzy razy do roku. Nie chcemy też czekać na owoce swojej pracy. Ludzie chcą mieć wszystko już teraz, szybko, zanim na to zapracują. Wciąż pozornie atrakcyjniejsze oferty kredytowe i reklamy, wmawiające nam, że musimy to wszystko mieć TERAZ wychodzą naprzeciw takim pożądliwościom.
A owoce duchowe (wszak o takich mówi psalm)? Wydawałoby się, że tutaj sprawa jest inna, wszak na takie owoce oczekują tylko ludzie duchowi, żyjący z Bogiem. Przecież innych nic nie obchodzi wydawanie duchowych owoców… A jednak także i tutaj chcielibyśmy mieć wszystko teraz, szybko. Już teraz mówić językami, zaraz prorokować, uzdrawiać, przyciągać tłumy na swoje kazania. Już teraz widzieć za jaki autorytet w sprawach wiary uważają mnie inni. Tu także „rynek” wychodzi naprzeciw takim zapotrzebowaniom – jak grzyby po deszczu powstają warsztaty prorockie czy szkolenia mówienia językami. Problem w tym, że takimi oczekiwaniami skazujemy samych siebie na klęskę nieurodzaju. Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać. [List do Galacjan 6:7]
Tylko Ci, którzy w pokorze uznają Boga za prawdziwego Króla i Pana swojego życia wiedzą, że On suwerennie decyduje o owocach, stwarzając we właściwym czasie warunki byśmy mogli je wydawać i by nie były to jakieś śliwki-robaczywki. Dzisiaj zobaczyłem, że dotyczy to także dobrych owoców, których możemy doświadczyć w naszym życiu, w naszej codzienności. Także tu Bóg okazuje nam łaskę WE WŁAŚCIWYM CZASIE i biada tym, którzy chcą to przyspieszać własnymi pomysłami (warto chociażby zajrzeć do 16. rozdziału I Księgi Mojżeszowej i przypomnieć sobie historię Abrahama, Sary, Hagar, Ismaela i Izaaka). Nawet jeżeli my także otrzymaliśmy od Boga jakieś obietnice to nie znaczy, że otrzymaliśmy też upoważnienie do ich realizowania na własną rękę. I dobrze jest czekać w milczeniu na pomoc WIEKUISTEGO. [Treny 3:26, Nowa Biblia Gdańska]

12 września 2016

W powietrzu

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł ze śmierci do żywota. [Ewangelia Jana 5,24]
Zaprawdę, zaprawdę – w ten sposób Żydzi podkreślali doniosłość słów, które za chwilę mieli wypowiedzieć. Zapewniam was – oddaje ten wstęp przekład Słowo Życia. No i co z tego? Ile osób przejmuje się tak podkreślaną doniosłością tych słów Pana? A przecież to najprawdziwsza dobra nowina! Wystarczy słuchać Jezusa i wierzyć Bogu (ufać – w innym przekładzie) by mieć życie wieczne i uniknąć sądu. Cóż prostszego, ba – cóż bardziej uspakającego, pozwalającego przestać wreszcie ufać sobie i swoim wysiłkom!
Dlaczego więc to ważne zapewnienie Jezusa trafia wciąż do niewielkiej garstki ludzi? Przede wszystkim niewielu jest takich, co chcą słuchać Jezusa. Nie żeby od razu nie wierzyli, że On powiedział to co jest zapisane w Ewangeliach. Nawet jeżeli przyznają, że wierzą to ostatecznie nie wszystkiego przecież są w stanie słuchać, pewne rzeczy „nie pasują do koncepcji”.
Drugi warunek to wierzenie (ufanie) Bogu. Jeżeli nie mam dobrych relacji np. z moim kolegą z pracy to nie pożyczę mu raczej pieniędzy – bo nie ufam mu. Do tego, by komuś wierzyć, ufać mu, potrzebne są relacje. A jak to jest z tymi relacjami z Bogiem to chyba wszyscy wiemy.
No i trzecia rzecz – jak można mieć już teraz życie wieczne, jak można nie stanąć przed sądem („ostatecznym”), skoro przecież każdy (nie)czytelnik Biblii wie, że każdy musi tam stanąć ;-) Skąd wie? O trzeba by jego zapytać.
Rezultat? Werset, który nie istnieje w świadomości przeciętnego Polaka. Prawdy, tak bardzo podkreślane przez naszego Pana rozpływają się w powietrzu… Zaraz, zaraz, a kto tam rządzi w powietrzu?!*


* List do Efezjan 2:2

8 września 2016

Linia podziału

Złodziej przychodzi, by kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem, aby owce miały życie – i to życie w obfitości. [Ewangelia Jana 10,10 - przekład Słowo Życia]
Te zdania Jezusa znalazły się w jego wypowiedzi, w której porównuje siebie do dobrego pasterza a wierzących w Niego do owiec. Podobnie jak w wielu swoich kazaniach rysuje jasną i zdecydowaną linię podziału. Po jednej stronie linii jest Jezus, po drugiej szatan. Nie ma nic pośrodku, ten świat jest czarno-biały i jest to jeden z najczęstszych zarzutów nie tylko ludzi niewierzących, ale także tych, którzy uważają się za chrześcijan, lecz „nie ze wszystkim się godzą”.
Świat wmawia nam, że nie jest czarno-biały, a na tych, którzy tak twierdzą ma skuteczną broń ośmieszającą. Być śmiesznym, ograniczonym i staroświeckim z Jezusem czy oświeconym, otwartym i nowoczesnym daleko od Niego – to prawdziwy czarno-biały podział. Paradoks…

7 września 2016

Po czym poznać Boże dziecko?

Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, jest dzieckiem Bożym. A każdy, kto kocha Boga, kocha też inne Jego dzieci. Kto więc kocha Boga i jest Mu posłuszny, będzie też miłował Jego dzieci. [1 List Jana 5,11-12, przekład Słowo Życia]
Jan podkreśla dobitnie to, co znajdujemy także w listach Pawła a przede wszystkim w wypowiedziach samego Jezusa – człowiek nie rodzi się dzieckiem Bożym, uzyskuje ten status dzięki wierze. Jeżeli jakieś dziecko nie jest absolutnie w niczym podobne do swojego ojca to w oczywisty sposób trudno mówić tu o prawdziwym ojcostwie. Trudno znaleźć kogoś mniej podobnego do Boga niż człowiek trwający w grzechu, żyjący grzechem, karmiący się wszelkimi brudami świata. Święty, święty, święty, kochający i nieskończenie dobry Bóg nie może mieć z takim człowiekiem nic wspólnego. Ojcem waszym jest diabeł – powiedział Jezus do takich ludzi, powołujących się na pochodzenie od Abrahama i ojcostwo samego Boga (Ewangelia Jana 8:44). Dopiero narodzenie na nowo i skorzystanie z pojednania z Bogiem oferowanego nam w ofierze Jezusa przywraca nam podobieństwo do Ojca.
Jeżeli jesteście dziećmi Abrahama, spełniajcie uczynki Abrahama. (Ewangelia Jana 8:39) – Jezus pokazuje oczywistą prawdę, że bycie dzieckiem to także „dziedzictwo” wartości, uzewnętrzniających się w czynach. Dla dzieci Bożych to oczywiście przede wszystkim miłość, którą jest Bóg, miłość skierowana do innych Bożych dzieci. Logika słów Jana wydaje się oczywista, do tego stopnia, że jak każde twierdzenie logiczne można ją odwrócić. Co zatem jeżeli nie kochamy innych Bożych dzieci i nie jesteśmy Mu posłuszni?... Po tym poznajemy - jak czytamy w przekładzie Biblii Warszawskiej.

5 września 2016

Tylko objawienie

A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś. [Ewangelia Jana 17:3]
Życie wieczne mamy dzięki łasce Bożej ale też zamykamy sobie do niego drogę trwając w grzechach. Ten komu objawi się Bóg i kto zrozumie istotę ofiary Jezusa już nie będzie trwał w grzechu, będzie „pełen bojaźni sprawował swoje zbawienie” bo doświadczył całej świętości Pana. Poznanie Boga i Jezusa Chrystusa, objawienie Prawdy jest więc tak naprawdę warunkiem naszego zbawienia.
Możemy czytać o jakimś egzotycznym, pięknym ptaku, studiować jego zwyczaje, oglądać zdjęcia i filmy. Ale dopiero gdy sami go spotkamy w leśnym gąszczu dowiemy się więcej niż poprzez studiowanie wielu materiałów. Dopiero teraz możemy uczyć się jak za nim podążać i naprawdę tego pragniemy.

4 września 2016

Dał Syna

Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. [Ewangelia Jana 3,16]
Słowa Jana zwracają moją uwagę na Boga jako osobę aktywną, działającą i kierującą się miłością. Bóg DAŁ swojego Syna, co brzmi wręcz złowieszczo i okrutnie. A raczej brzmiałoby tak, gdyby właśnie słowa te nie dotyczyły kochającego Boga. Bo gdyby wyobrazić sobie jakiegoś ojca, który DAŁ swego syna oprawcom by go torturowali i zamęczyli w okrutny sposób? Ale Ojciec DAŁ swego Syna byśmy my mogli się z Nim pojednać. To było warte dla Boga najwyższej ofiary, ofiary Syna!
Tak naprawdę nasza reakcja na te słowa z ewangelii Jana jest testem na naszą wiarę i zrozumienie istoty Boga. Dla ludzi niewierzących nie ma różnicy pomiędzy Ojcem Niebieskim a jakimś tam ojcem. Dlatego spotkać się możemy z opiniami o okrucieństwie Boga, który przeznaczył swego Syna na śmierć.