24 lutego 2018

Zostawili wszystko i poszli za Nim

  Sam nie wiem ile razy czytałem historię powołania przez Jezusa pierwszych uczniów. Ostatnio wczytałem się w nią jednak wnikliwiej.
  Rankiem (to jedno z moich „znalezisk” :-) Jezus przemawiał do tłumu na brzegu jeziora. Akurat wtedy powrócili z połowu rybacy (no właśnie – kiedy oni wracają z nocnych łowów?). Jezus zobaczył na brzegu dwie łodzie. Rybacy właśnie z nich wyszli i płukali sieci. Wówczas Jezus wszedł do łodzi, która była własnością Szymona, i poprosił go, aby odbił nieco od brzegu. Następnie usiadł w niej i zaczął nauczać tłumy. Gdy przestał mówić, zwrócił się do Szymona: Wypłyń na głęboką wodę. Zarzućcie tam sieci na połów. Mistrzu — odpowiedział Szymon — całą noc ciężko pracowaliśmy i nic nie złowiliśmy; ale ponieważ Ty to mówisz, zarzucę sieci. (Ewangelia Łukasza 5,2-5) Historia, jak może pamiętamy, ma swój dalszy ciąg, bardzo ważny, ale ja chcę zatrzymać się na jej początku.
  Spróbowałem postawić się na miejscu jednego z powracających z połowu rybaków. Zmęczony po całonocnej harówce – zarzucaniu i wybieraniu sieci, przepływaniu na kolejne łowiska w nadziei, że może tam będzie ryba, niewyspany a na dodatek sfrustrowany kompletnie zerowym rezultatem wyprawy. „Co będzie jadła dzisiaj moja rodzina? W dodatku to właśnie dzisiaj trzeba zapłacić podatek poborcom. No i jeszcze te sieci trzeba wypłukać. Chyba po tym, co złowiliśmy :-(… Najchętniej rzuciłbym wszystko i poszedł spać!” – tak właśnie mógł myśleć np. Szymon (późniejszy Piotr).
  „I jeszcze na dodatek ten samozwańczy kaznodzieja akurat właśnie tutaj urządził sobie kazanie, w miejscu gdzie zawsze przybijamy do brzegu, gdzie suszymy nasze sieci. I te tłumy! Wszyscy zobaczą jak nieudolnymi rybakami jesteśmy…” – no tak, takie myśli przebiegające przez głowę ówczesnego Szymona wcale by mnie nie zdziwiły. Na domiar złego Jezus nie pytając nikogo o pozwolenie wszedł do jego łodzi i jakby nigdy nic zażyczył sobie odpłynięcia od brzegu i zakotwiczenia łodzi na czas trwania kazania! Na ile znam Szymona Piotra z późniejszych relacji ewangelistów to wykazał się w tamtym momencie anielską cierpliwością. Przecież wielokrotnie dał się poznać jako człowiek porywczy, impulsywny, mówiący szybciej niż myślący.
  Może Szymon był tak zmęczony i zrezygnowany, że było mu już wszystko jedno? Może ktoś namówił go do przyjęcia takiej uległej postawy? Ja jednak widzę tu oddziaływanie samej osoby Jezusa. Szymon wcześniej nigdy Go nie spotkał, może coś o Nim słyszał. Ale pierwszym słowem, jakie wydobyło się z jego ust po prośbie Jezusa było „Mistrzu!”. Jezus musiał zrobić na nim spore wrażenie. Ogromny połów, który zaliczył za chwilę był tak naprawdę tylko dodatkiem do tego pierwszego wrażenia spotkania z Jezusem.
  Wyciągnęli więc łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim. (Łukasza 5,11) Niesamowite! Ale czy nie było tak np. w przypadku powołania przez Jezusa celnika Lewiego? Jezus zwrócił się do niego: Chodź za Mną. I wtedy Lewi wstał, zostawił wszystko i odtąd chodził z Jezusem. (Łukasza 5,27-28).
  To niezwykłe historie. Przyznam jednak, że robiły na mnie naprawdę ogromne wrażenie wtedy, kiedy dopiero nawracałem się do Pana, kiedy poznawałem Jego Słowo. Potem zobaczyłem, że to po prostu oczywiste konsekwencje prawdziwego spotkania z Żywym Jezusem, doświadczenia Jego dotknięcia i obecności. Bo kiedy to nastąpiło także w moim życiu, także ja „zostawiłem wszystko”. Zostawiłem moje stare nawyki, filmy i programy, co do których ciężko mi wręcz uwierzyć, że je oglądałem, stosy pustych czy jawnie bezbożnych książek, płyt, kaset wideo (!), które wylądowały na śmietniku. Zostawiłem moją starą pracę, w której bynajmniej nie służyłem Panu.
  Ale co tam ja. Znam dziesiątki świadectw braci i sióstr, którzy po nawróceniu „zostawili wszystko” w znacznie większym, poważniejszym wymiarze. Zostawili straszne nałogi, gangsterskie życie, bezprawnie zdobyte bogactwa, bezbożnych przyjaciół… można by wiele wymieniać.
  Dzisiaj wiem, że takie są po prostu konsekwencje spotkania z Jezusem i postawa Szymona już mnie nie dziwi.
 Bo jeśli ktoś uwierzył w Chrystusa, jest zupełnie nową istotą. To, co było kiedyś, minęło. Teraz nastało coś zupełnie nowego. (2 List do Koryntian 5,17; przekład Słowo Życia)

Cytaty z Biblii pochodzą z tłumaczenia Ewangelicznego Instytutu Biblijnego, chyba że zaznaczono inaczej.

8 lutego 2018

Zmiana języka

  Epizod z życia Jezusa, kiedy po chrzcie w Jordanie udał się na pustynię, pościł przez 40 dni i był kuszony przez diabła należy do najlepiej znanych fragmentów Ewangelii (tę historię opisują Mateusz, Marek a także Łukasz). A jednocześnie uważam, że jest to jedna z najgłębszych historii z ziemskiego życia Jezusa, choć wydaje się tak prosta.
  Przez wieki napisano na ten temat wiele tomów, wygłoszono zapewne dziesiątki, jeżeli nie setki kazań. Najwyraźniej jest o czym mówić. I zapewne ktoś zwrócił już wcześniej uwagę także na to, co dzisiaj pokazał mi Duch Święty podczas lektury czwartego rozdziału Ewangelii Łukasza. Ale tak to cudownie urządził nasz Pan, że On przemawia do każdego osobno (nawet gdy słuchamy Słowa wspólnie) i za każdym razem w bardzo indywidualny i specyficzny sposób. Bo za każdym razem w sposób dostosowany do jego życia, aktualnego stanu, przeżyć.
  Wiele razy słuchałem kazań, w których zwracano uwagę, że na każde kuszenie diabła Jezus odpowiadał Słowem Bożym. To bardzo cenne, uczy nas, że w podobnych sytuacjach nie ma lepszej obrony, że nie ma co wdawać się w „pyskówki” i targi ze złym. Gdyż Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż jakikolwiek obosieczny miecz. [List do Hebrajczyków 4,12]
Wielokrotnie także kaznodzieje zwracają uwagę, że diabeł również posługiwał się w stosunku do Jezusa tą samą bronią – cytatami ze Słowa Bożego. To dla nas dowód na to, że on zna Biblię bardzo dobrze, ale że ją przekręca, traktując instrumentalnie.
  Dzisiaj zwróciłem jednak uwagę na jeszcze coś innego. Najpierw diabeł uchwycił się głodu Jezusa po trwającym czterdzieści dni poście. W tych dniach nic nie jadł, a gdy dobiegły końca, odczuł głód. Wtedy diabeł podsunął Mu pomysł: Skoro jesteś Synem Boga, powiedz temu kamieniowi, aby zamienił się w chleb. [Łukasz 4,2-3] Tu jest tylko kusząca (nomen omen) propozycja, nie ma Słowa Bożego. To Jezus używa Go w swojej odpowiedzi. Za drugim razem diabeł wyprowadził Go na górę, gdzie w ułamku sekundy pokazał Mu wszystkie królestwa zamieszkałego świata. Zaproponował: Tobie dam całą władzę i chwałę tych królestw, ponieważ mnie została przekazana i daję ją, komu zechcę. Jeśli więc Ty się przede mną pokłonisz — wszystko będzie Twoje. [Łukasz 4,5-7] Także i tym razem sytuacja była podobna.
  Dopiero za trzecim razem diabeł zaprowadził Go do Jerozolimy, postawił na szczycie świątyni i powiedział do Niego: Skoro jesteś Synem Boga, skocz stąd w dół. Przecież napisano: On swym aniołom poleci cię strzec, oraz: Będą cię nosić na rękach, byś czasem swojej stopy nie uraził o kamień. [Łukasz 4,9-11] Wow! Czy powinniśmy być pod wrażeniem? Niestety tak. Pod wrażeniem tego, jak szybko diabeł nauczył się jak należy rozmawiać z Jezusem. On się uczy, bardzo szybko.
  Jeżeli pozwolimy sobie na chwilę bezwzględnej szczerości wobec samych siebie to zobaczymy, jak wielokrotnie pozwalamy uczyć się diabłu tego jak z nami „rozmawiać”. Niestety daleko nam do Jezusa i to najczęściej nie Słowo Boże jest językiem, z którym można się z nami „dogadać”. Tym językiem jest niestety nasza grzeszność, nasze grzeszne upodobania. Tak często wyraźnie pokazujemy diabłu co nam się podoba, tak jakbyśmy pokazywali: o, tak właśnie mnie kuś! To właśnie mi się podoba, podsyłaj mi coś takiego!
  Chyba najwyższy czas zmienić język. Aby się nie dać wykorzystać szatanowi. Jego intrygi są nam przecież znane. [2 List do Koryntian 2,11]

Cytaty z Biblii pochodzą z tłumaczenia Ewangelicznego Instytutu Biblijnego.