22 maja 2013

Kto nie grzeszy?

Wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej – Pisze apostoł Paweł w Liście do Rzymian (3:23). Przeto jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak i na wszystkich ludzi śmierć przyszła, bo wszyscy zgrzeszyli – czytamy w tym samym liście kilka wersów dalej (Rzym. 5:12).
Jak wobec tego rozumieć słowa apostoła Jana o tym, że narodzony na nowo człowiek tak naprawdę nie grzeszy? Wow! Jak to?
Każdy, kto w Nim mieszka, nie grzeszy; każdy, kto grzeszy, nie widział go ani go nie poznał. (Pierwszy List apostoła Jana 3:6). Ten, kto naprawdę poznał Boga, doświadczył działania Ducha Świętego, przekonującego o grzechu, sprawiedliwości i o sądzie (Ewangelia Jana 16:8), kto zrozumiał wielkość łaski i sens zbawienia po prostu nienawidzi zła i grzechu. Duch Święty daje mu siłę do tego, by nie grzeszyć. Wiemy, że żaden z tych, którzy się z Boga narodzili, nie grzeszy, ale że Ten, który z Boga został zrodzony, strzeże go i zły nie może go tknąć. (Pierwszy List apostoła Jana 5:18) a Anioł Pański zakłada obóz wokół tych, którzy się go boją, i ratuje ich. (Psalm 34:8)
Co więc zrobić z ewidentnym faktem, że przecież wszyscy, nawet narodzeni z Boga jednak grzeszymy i upadamy? Słowo Boże jest prawdziwe i niepodważalne. Jako prawdziwi uczniowie Jezusa, przejęci do głębi Jego nauką i ofiarą nie wyobrażamy sobie przecież by całymi godzinami w skupieniu planować jakiś występek, gorączkowo myśleć, jak tu skłamać i oszukać, jak okraść lub uwieść. Owszem, zdarza nam się palnąć coś w emocjach, w pierwszym odruchu skłamać, chcąc „ratować swoją skórę”, spojrzeć gdzie nie trzeba. Ale to tak naprawdę niechciane odruchy, za które jak najszybciej pokutujemy i przepraszamy Boga. Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził. (1 List Jana 3:9)
Grzeszenie w tym nowotestamentowym rozumieniu to tak naprawdę trwanie w grzechu. Znowu wracamy do tego, że Bóg patrzy na serce (ostatnio tak mocno dotyka mnie ta prawda!). On widzi, czyje serce nienawidzi grzechu, pomimo tego, że zdarza mu się wpaść w to błoto. Taki człowiek przeprasza Ojca za zasmucanie go właściwie jeszcze w momencie popełniania grzechu, bo cały czas sam bada swoje serce i woła: Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje, doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady, a prowadź mnie drogą odwieczną! (Psalm 138:23-24) Taki człowiek na pewno nie trwa w grzechu.
To trochę jak z brudzeniem sobie nóg w czasie mozolnej podróży. Nikt przy zdrowych zmysłach nie brudzi ich specjalnie, ale faktem jest, że tak się dzieje. Właśnie takiego porównania użył Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy, kiedy mył uczniom nogi. Rzecze mu Jezus: Kto jest umyty, nie ma potrzeby myć się, chyba tylko nogi, bo czysty jest cały. I wy czyści jesteście, lecz nie wszyscy (Ewangelia Jana 13:10).

19 maja 2013

Pij bracie, pij...

Kilka lat temu postanowiłem przeprowadzić sobie studium biblijne na temat picia alkoholu przez chrześcijanina. Często podkreślamy, że Biblia nie zawiera jednoznacznych zakazów picia alkoholu (nie mówię o upijaniu się, bo to jest zakazane), ale... Biblijnie wierzący człowiek wie wręcz intuicyjnie, że nie powinien brać kieliszka do ręki. Dlaczego?
Dosłownie wczoraj problem odżył za sprawą dyskusji w internecie na ten temat. Uważam, że jest co najmniej siedem powodów (z pewnością nie znalazłem wszystkich), które przemawiają za tym, że chrześcijanin nie powinien mieć nic do czynienia z alkoholem.
  1. Jako chrześcijanie jesteśmy kapłanami, którzy mają ofiarowywać siebie samych na żywą i świętą ofiarę. W Starym Testamencie kapłanom nie wolno było spożywać alkoholu.
Ale wy jesteście rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty tego, który was powołał z ciemności do cudownej swojej światłości (1 List apostoła Piotra 2:9)
Wina i mocnego napoju nie pijcie ani ty, ani synowie twoi z tobą, gdy będziecie wchodzić do Namiotu Zgromadzenia, abyście nie pomarli. Jest to przepis wieczny dla waszych pokoleń (3 Księga Mojżeszowa 10:9)
- Królom, o Lemuelu, królom nie wypada pić wina albo książętom pragnąć mocnego napoju,  aby przy piciu nie zapomnieli ustaw i nie naginali prawa wszystkich ubogich. (Przypowieści Salomona 31:4-5)
  1. Powinniśmy zachowywać trzeźwość wobec oczekiwania na przyjście Pana Wy zaś, bracia, nie jesteście w ciemności, aby was dzień ten jak złodziej zaskoczył. Wy wszyscy bowiem synami światłości jesteście i synami dnia. Nie należymy do nocy ani do ciemności (1 List do Tesaloniczan 5:4). Przeto nie śpijmy jak inni, lecz czuwajmy i bądźmy trzeźwi. (1Tes 5:6). Nie wyobrażam sobie, bym znajdował się chociażby „w stanie wskazującym na spożycie” w chwili pochwycenia.
  2. Picie alkoholu jest działaniem przeciwko mojemu ciału, które jest świątynią Ducha Świętego.
  3. Niepicie alkoholu jest znakiem oddzielenia się od świata
  4. Kierownictwo Ducha Świętego w chrześcijanach napełnionych Nim prowadzi ich w ten sposób. Nie znam ludzi obdarzonych w ewidentny sposób Duchem Świętym i pijących alkohol
  5. Abstynencja jest związana bezpośrednio z dawaniem świadectwa wobec świata o mocy przemienienia życia przez Ducha Świętego
  6. Picie alkoholu przez chrześcijanina jest zawsze związane z niebezpieczeństwem zgorszenia niewierzących i wydania złego świadectwa, sugerującego, że Kościół nie różni się niczym od świata – ale też z niebezpieczeństwem zgorszenia wierzących, słabych w wierze.
Nie wiem, co miał na myśli apostoł Paweł, używając słowa „pijacy” w 1 Liście do Koryntian (6:10) – ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy Królestwa Bożego nie odziedziczą. Czy miał na myśli alkoholików, osoby, które „nadużywają” alkoholu czy tych, dla których sięganie po alkohol nie wiąże się z żadnymi oporami? Nie wiem, gdzie zaczyna się być „pijakiem” i tak naprawdę nie obchodzi mnie to. Nie chcę dociekać jak daleko mogę odejść od tego, co pragnie dla mnie Bóg, by jeszcze nie utracić zbawienia. Chcę być jak najbliżej mojego Pana, jak najściślej pełnić Jego wolę. Tylko z miłości do Wszechmogącego.

16 maja 2013

Pieśń ukojenia

Ile razy muzyka przynosiła nam ukojenie w trudnych chwilach, dawała odpoczynek dla uszu zmęczonych hałasem, pomagała odpocząć… Wydaje mi się, że dla większości ludzi muzyka , zwłaszcza konkretna, ulubiona muzyka, jakiś gatunek lub wykonawca, jest czymś, po co sięgają po trudnym dniu. Czy jest w tym coś złego?
Tuż po moim nawróceniu, kiedy odkrywałem Słowo Boże i zawarte w Nim skarby, zwykle słuchałem Biblii w drodze do pracy. Miałem wtedy naprawdę mało wolnego czasu i chciałem każdą chwilę wykorzystać by lepiej poznawać Boga. Kiedyś spotkałem w takiej sytuacji znajomą, niewierzącą osobę, która spytała mnie czego słucham. Kiedy odpowiedziałem, że ewangelię Mateusza, na jej twarzy zobaczyłem zdziwienie połączone z niesmakiem. - Ja jeżeli już czegoś słucham to po to, by się odprężyć i oderwać od tego, co wokół – usłyszałem. Niestety nie mogliśmy wtedy dłużej porozmawiać na ten temat, ale w domyśle tej wypowiedzi tkwiło przekonanie, że Słowo Boże jest ostatnią rzeczą (przepraszam za to słowo), której może chcieć słuchać ktoś, kto jest strapiony i zmęczony tym, co wokół niego.
Tamta rozmowa, choć miała miejsce już ładnych kilka lat temu, wiąż tkwi we mnie. Ostatnio odżyła po tym, jak w Księdze Przypowieści Salomona przeczytałem następujący werset: Kto sercu strapionemu śpiewa pieśni, jest jak ten, kto zdejmuje ubranie w dzień mroźny, albo jak ocet na ranę. (25:20). Moim zdaniem Salomon nie jest bynajmniej źle nastawiony do pieśni czy muzyki w ogóle. Chodzi raczej o wskazanie, gdzie przede wszystkim strapione serce upatruje pocieszenia – czy w różnego rodzaju ludzkim pocieszaniu, np. „kojącej” muzyce, czy u Boga.
Dlaczego takie strapione serca wolą jednak najczęściej szukać pociechy i zapomnienia w „pieśniach” zamiast u Boga? Przyczyny są moim zdaniem dwie. Po pierwsze lektura Słowa Bożego wymaga trochę wysiłku, zwłaszcza od kogoś, kto nie obcuje z Nim często a przede wszystkim nie jest obdarzony Duchem Świętym, który wprowadza we wszelką prawdę (Ewangelia Jana 16:12-13). Po drugie to Słowo niepokoi, nie mówi „nie martw się, wszystko będzie dobrze” ale wzywa do przemiany swojego życia, porzucenia grzechu i bezkompromisowego naśladowania Jezusa. Mówi, że właśnie tylko wtedy „będzie dobrze”. To Dobra Nowina, Ewangelia.
Ktoś, kto śpiewa miłe, kojące pieśni niezbawionej osobie, kto pociesza ją, nie wskazując na prawdziwego Pocieszyciela i Lekarza z pewnością nie robi nic dobrego, raczej w konsekwencji sprowadza zło na człowieka, potrzebującego prawdziwego pocieszenia. Jezus powiedział Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. (Ewangelia Mateusza 11:28). To jest prawdziwa, kojąca pieśń. A potem możemy sobie słuchać czego chcemy…

13 maja 2013

Jeszcze o Światłości

Najczęściej w tekście Ewangelii przeskakujemy gładko obok postaci mędrców ze Wschodu, którzy oddali pokłon dopiero co urodzonemu Jezusowi. Co najwyżej zwracamy uwagę na proroczy wydźwięk darów, które ofiarowali Królowi Królów. Ci mędrcy przybyli jednak dlatego, że badali gwiazdy i byli po prostu astrologami (Ewangelia Mateusza 2:1-2). W Przekładzie Dosłownym Nowego Testamentu mowa jest wręcz nie o mędrcach ale o magach. Na to słowo każdemu człowiekowi, obeznanemu choć trochę ze Słowem Bożym w głowie zapala się czerwona lampka.
Bóg jednoznacznie potępia w Starym Testamencie wszelką magię, wróżbiarstwo, czary, wywoływanie duchów itp. Niech nie znajdzie się u ciebie taki, który przeprowadza swego syna czy swoją córkę przez ogień, ani wróżbita, ani wieszczbiarz, ani guślarz, ani czarodziej, ani zaklinacz, ani wywoływacz duchów, ani znachor, ani wzywający zmarłych; gdyż obrzydliwością dla Pana jest każdy, kto to czyni (V Księga Mojżeszowa 18:10-12); A jeżeli mężczyzna albo kobieta będą wywoływać duchy lub wróżyć, to poniosą śmierć. Ukamienują ich, krew ich spadnie na nich. (III Księga Mojżeszowa 20:27); (…) oglądacze gwiazd, którzy co miesiąc ogłaszają, co ma cię spotkać. Patrzcie, są oni jak ściernie, które pochłania ogień, nie potrafią uratować swojego życia z płomieni - to nie jest żar węgli do ogrzewania ani ognisko, by dokoła niego siedzieć. (Iz 47:13-14). Czy czytając powyższe wersety nie czujemy się trochę zakłopotani, patrząc jak magowie ze Wschodu odwiedzają małego Jezusa?
Ja dopiero niedawno zwróciłem uwagę na to, że to wydarzenie w betlejemskiej grocie, używanej jako stajnia dla bydła, jest zapowiedzią stosunku Jezusa do grzeszników, błądzących w ciemnościach. Lud, pogrążony w mroku, ujrzał światłość wielką, i tym, którzy siedzieli w krainie i cieniu śmierci, rozbłysła jasność. (Ewangelia Mateusza 4:16). Jezus przyszedł by objawić w pełni naturę Boga, który patrzy na serce (człowiek patrzy na to, co jest przed oczyma, ale Pan patrzy na serce. - I Księga Samuela 16:7), ponieważ upodobał sobie Bóg, żeby w Nim zamieszkała cała pełnia boskości (List Pawła do Kolosan 1:19). Bóg widział serce magów, zdążających za gwiazdą do Betlejem. Oni widocznie mieli w tych sercach ogromne pragnienie Boga, skoro podjęli trud dalekiej i niebezpiecznej wędrówki tylko po to, by pokłonić się Synowi Bożemu i ofiarować Mu prawdziwe skarby. Szukali Boga jak umieli, a On widział, że swojej wiedzy nie używają w złych celach, że ich serca nie są oddane temu, co jest dla Niego obrzydliwością.
Dla mnie historia o mędrcach-magach jest zapowiedzią tego wszystkiego, co czytamy o Jezusie na kartach ewangelii – o wybaczeniu cudzołożnicy, o jadaniu z celnikami i grzesznikami, goszczeniu w domu oszusta, uzdrowieniu dziecka poganina. Wszystko to jest wynikiem nieskończonej, doskonałej miłości i łaski Bożej i pokazuje, jak On widzi człowieka. 

10 maja 2013

Nie mruż oczu

Kiedy po raz pierwszy po moim nawróceniu wczytywałem się w Słowo Boże wiele razy zdumiewało mnie to, jakie skarby się w Nim kryją i jakie niesamowite jest patrzenie Boga na wiele spraw. Jeszcze wtedy, gdy On nie stał się na dobre moim Panem bardzo raziło mnie zachowanie ludzi, którzy próbowali w rozmowach ukrywać swoje intencje poprzez nadmierną gestykulację lub zwracać w ten sposób uwagę na siebie. Często tacy ludzie starali się także w ten sposób pogrążać inne osoby, poddawać w wątpliwość ich znaczenie i wiarygodność.
Któż z nas nie doświadczył w towarzystwie ludzi, nie żyjących Jezusem, takich dziwnych zachowań – znaczącego chrząkania, mrugnięć oczami, gestów niby to żartobliwych a tak naprawdę złośliwych w stosunku do innych rozmówców? Komu z nas nie zdarzyło się (ku swojemu zdumieniu) uczestniczyć w rozmowie (raczej kłótni) z kimś, kto przeinacza nasze słowa, przy tym ze złością zaciskając wargi i mrużąc oczy…
Naprawdę zamurowało mnie, kiedy kilka lat temu przeczytałem w Biblii, że taka postawa nie podoba się mojemu Panu i bardzo mnie to wtedy pokrzepiło. Zrozumiałem, że On jest wtedy po stronie tych obśmiewanych, niesłusznie oskarżanych, poniżanych.
Człowiek niegodziwy, mąż bezbożny, chodzi z fałszem na ustach, mruga oczyma, daje znaki nogami, palcami wskazuje, w sercu swoim chowa podstęp, ustawicznie knuje zło, sieje niezgodę. (Przypowieści Salomona 6:12-14)
Kto przymruża oczy, ma przewrotne myśli, a kto zaciska wargi, ten już zło popełnił. (Przypowieści Salomona 16:30)
Ze Słowa Bożego wiemy, że Bóg patrzy na serce człowieka. To co na zewnątrz, gesty służące temu, by gdzieś ukryć prawdę, nie mówić wprost, On rozpoznaje jako oznaki Zła. Człowiek chodzący z Bogiem jest całkowicie jednoznaczny i czytelny, nie kryje niczego w dziwnych gestach i półsłówkach. Taki właśnie był Jezus Chrystus.
Kręta jest droga zbrodniarza, lecz postępowanie uczciwego jest proste. (Przypowieści Salomona 21:8)

7 maja 2013

Duch i litera


Ostatnio sporo rozmyślam o spotkaniu Jezusa z kobietą, którą przyłapano na cudzołóstwie (opisanym w Ewangelii Jana 8:3-12). Faryzeusze mieli przecież pozornie całkowitą rację, prawo mojżeszowe nakazywało karać śmiercią za cudzołóstwo. Wierzę, że wielu z tych ludzi chciało gorliwie wypełniać Bożą Wolę, objawioną w Piśmie, by podobać się Bogu i dobrze Mu służyć. A sytuacja pozornie była oczywista.
Zastanawiam się, jak ja bym się zachował, gdyby Bóg postawił mnie na tamtym miejscu w tamtym czasie. Gdybym jak dziś miał gorliwość dla Niego (wierzę, że rozsądną) – co bym zrobił? Podejrzewam, że zachowałbym się jak reszta faryzeuszy, przywołałbym odpowiedni werset z Pisma i złapał za kamień.
Jezus widział jednak serce tej kobiety, wiedział, że nie jest zepsute ale po prostu zdarzyło się w jej życiu coś, co doprowadziło do zła. I że tak naprawdę ona jest w stanie się od tego odwrócić, szczególnie gdy znajdzie oparcie w Nim i doświadczy przebaczającej miłości. Chyba wszystkim zdarzyło się choć raz „zaplątać się” gdzieś w sytuację, z której pozornie nie było wyjścia, popełnić błąd, z którego ciężko się wycofać, zrobić w emocjach coś, co zaskutkowało fatalnie. Jak bardzo marzyliśmy wtedy o tym, by ktoś nas całkowicie zrozumiał, by można wszystko odwrócić, by wszystko wyznać i nie spotykać się z potępieniem i wyrzutami…
Opisywaną historię z Ewangelii Jana najczęściej zamyka się słowami Jesusa I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz. Moim zdaniem jednak następny werset jest jeszcze jej częścią i tak naprawdę wyjaśnia wszystko: A Jezus znowu przemówił do nich tymi słowy: Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota. A więc On jest światłem Miłości i Miłosierdzia, które rozświetla Prawo. Już nie litera rządzi ale duch. A taką ufność mamy przez Chrystusa ku Bogu, nie jakobyśmy byli zdolni pomyśleć coś sami z siebie i tylko z siebie, lecz zdolność nasza jest z Boga, który też uzdolnił nas, abyśmy byli sługami nowego przymierza, nie litery, lecz ducha, bo litera zabija, duch zaś ożywia. (Drugi list Pawła do Koryntian 3:4-6)
Czytając dyskusje na facebooku czy forach internetowych, w których wypowiadają się ludzie ewangelicznie wierzący, obawiam się czasem, czy nie przechodzą oni już na stronę faryzeuszy, szermujących Literą, zagłuszających Ducha. Wprawdzie raczej rzadko w tych dyskusjach cytujemy Prawo mojżeszowe, raczej wypowiedzi Naszego Pana i apostołów, ale czy i tu nie możemy wykazać się brakiem zrozumienia ducha tych wypowiedzi?
Ja pokornie proszę Mojego Pana by udzielał mi Swojego Ducha, który wprowadza we wszelką prawdę i ustrzegł przed wypaczaniem sensu Jego słów. Jeżeli będę musiał napomnieć kogoś i pokazać mu, że idzie złą drogą, bym zawsze umiał zrobić to z miłością i wskazać wyjście z tych manowców.