Ile razy muzyka przynosiła nam ukojenie w trudnych chwilach,
dawała odpoczynek dla uszu zmęczonych hałasem, pomagała odpocząć… Wydaje mi
się, że dla większości ludzi muzyka , zwłaszcza konkretna, ulubiona muzyka,
jakiś gatunek lub wykonawca, jest czymś, po co sięgają po trudnym dniu. Czy
jest w tym coś złego?
Tuż po moim nawróceniu, kiedy odkrywałem Słowo Boże i
zawarte w Nim skarby, zwykle słuchałem Biblii w drodze do pracy. Miałem wtedy
naprawdę mało wolnego czasu i chciałem każdą chwilę wykorzystać by lepiej
poznawać Boga. Kiedyś spotkałem w takiej sytuacji znajomą, niewierzącą osobę,
która spytała mnie czego słucham. Kiedy odpowiedziałem, że ewangelię Mateusza,
na jej twarzy zobaczyłem zdziwienie połączone z niesmakiem. - Ja jeżeli już czegoś
słucham to po to, by się odprężyć i oderwać od tego, co wokół – usłyszałem.
Niestety nie mogliśmy wtedy dłużej porozmawiać na ten temat, ale w domyśle tej
wypowiedzi tkwiło przekonanie, że Słowo Boże jest ostatnią rzeczą (przepraszam
za to słowo), której może chcieć słuchać ktoś, kto jest strapiony i zmęczony
tym, co wokół niego.
Tamta rozmowa, choć miała miejsce już ładnych kilka lat
temu, wiąż tkwi we mnie. Ostatnio odżyła po tym, jak w Księdze Przypowieści
Salomona przeczytałem następujący werset: Kto sercu strapionemu śpiewa pieśni,
jest jak ten, kto zdejmuje ubranie w dzień mroźny, albo jak ocet na ranę.
(25:20). Moim zdaniem Salomon nie jest bynajmniej źle nastawiony do pieśni czy
muzyki w ogóle. Chodzi raczej o wskazanie, gdzie przede wszystkim strapione
serce upatruje pocieszenia – czy w różnego rodzaju ludzkim pocieszaniu, np.
„kojącej” muzyce, czy u Boga.
Dlaczego takie strapione serca wolą jednak najczęściej szukać pociechy i
zapomnienia w „pieśniach” zamiast u Boga? Przyczyny są moim zdaniem dwie. Po
pierwsze lektura Słowa Bożego wymaga trochę wysiłku, zwłaszcza od kogoś, kto
nie obcuje z Nim często a przede wszystkim nie jest obdarzony Duchem Świętym,
który wprowadza we wszelką prawdę (Ewangelia Jana 16:12-13). Po drugie to Słowo
niepokoi, nie mówi „nie martw się, wszystko będzie dobrze” ale wzywa do
przemiany swojego życia, porzucenia grzechu i bezkompromisowego naśladowania
Jezusa. Mówi, że właśnie tylko wtedy „będzie dobrze”. To Dobra Nowina,
Ewangelia.
Ktoś, kto śpiewa miłe, kojące pieśni niezbawionej osobie, kto
pociesza ją, nie wskazując na prawdziwego Pocieszyciela i Lekarza z pewnością
nie robi nic dobrego, raczej w konsekwencji sprowadza zło na człowieka,
potrzebującego prawdziwego pocieszenia. Jezus powiedział Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i
obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. (Ewangelia Mateusza 11:28). To jest
prawdziwa, kojąca pieśń. A potem możemy sobie słuchać czego chcemy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz