16 maja 2013

Pieśń ukojenia

Ile razy muzyka przynosiła nam ukojenie w trudnych chwilach, dawała odpoczynek dla uszu zmęczonych hałasem, pomagała odpocząć… Wydaje mi się, że dla większości ludzi muzyka , zwłaszcza konkretna, ulubiona muzyka, jakiś gatunek lub wykonawca, jest czymś, po co sięgają po trudnym dniu. Czy jest w tym coś złego?
Tuż po moim nawróceniu, kiedy odkrywałem Słowo Boże i zawarte w Nim skarby, zwykle słuchałem Biblii w drodze do pracy. Miałem wtedy naprawdę mało wolnego czasu i chciałem każdą chwilę wykorzystać by lepiej poznawać Boga. Kiedyś spotkałem w takiej sytuacji znajomą, niewierzącą osobę, która spytała mnie czego słucham. Kiedy odpowiedziałem, że ewangelię Mateusza, na jej twarzy zobaczyłem zdziwienie połączone z niesmakiem. - Ja jeżeli już czegoś słucham to po to, by się odprężyć i oderwać od tego, co wokół – usłyszałem. Niestety nie mogliśmy wtedy dłużej porozmawiać na ten temat, ale w domyśle tej wypowiedzi tkwiło przekonanie, że Słowo Boże jest ostatnią rzeczą (przepraszam za to słowo), której może chcieć słuchać ktoś, kto jest strapiony i zmęczony tym, co wokół niego.
Tamta rozmowa, choć miała miejsce już ładnych kilka lat temu, wiąż tkwi we mnie. Ostatnio odżyła po tym, jak w Księdze Przypowieści Salomona przeczytałem następujący werset: Kto sercu strapionemu śpiewa pieśni, jest jak ten, kto zdejmuje ubranie w dzień mroźny, albo jak ocet na ranę. (25:20). Moim zdaniem Salomon nie jest bynajmniej źle nastawiony do pieśni czy muzyki w ogóle. Chodzi raczej o wskazanie, gdzie przede wszystkim strapione serce upatruje pocieszenia – czy w różnego rodzaju ludzkim pocieszaniu, np. „kojącej” muzyce, czy u Boga.
Dlaczego takie strapione serca wolą jednak najczęściej szukać pociechy i zapomnienia w „pieśniach” zamiast u Boga? Przyczyny są moim zdaniem dwie. Po pierwsze lektura Słowa Bożego wymaga trochę wysiłku, zwłaszcza od kogoś, kto nie obcuje z Nim często a przede wszystkim nie jest obdarzony Duchem Świętym, który wprowadza we wszelką prawdę (Ewangelia Jana 16:12-13). Po drugie to Słowo niepokoi, nie mówi „nie martw się, wszystko będzie dobrze” ale wzywa do przemiany swojego życia, porzucenia grzechu i bezkompromisowego naśladowania Jezusa. Mówi, że właśnie tylko wtedy „będzie dobrze”. To Dobra Nowina, Ewangelia.
Ktoś, kto śpiewa miłe, kojące pieśni niezbawionej osobie, kto pociesza ją, nie wskazując na prawdziwego Pocieszyciela i Lekarza z pewnością nie robi nic dobrego, raczej w konsekwencji sprowadza zło na człowieka, potrzebującego prawdziwego pocieszenia. Jezus powiedział Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. (Ewangelia Mateusza 11:28). To jest prawdziwa, kojąca pieśń. A potem możemy sobie słuchać czego chcemy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz