Ostatnio sporo rozmyślam o spotkaniu Jezusa z kobietą, którą
przyłapano na cudzołóstwie (opisanym w Ewangelii Jana 8:3-12). Faryzeusze mieli
przecież pozornie całkowitą rację, prawo mojżeszowe nakazywało karać śmiercią
za cudzołóstwo. Wierzę, że wielu z tych ludzi chciało gorliwie wypełniać Bożą
Wolę, objawioną w Piśmie, by podobać się Bogu i dobrze Mu służyć. A sytuacja
pozornie była oczywista.
Zastanawiam się, jak ja bym się zachował, gdyby Bóg postawił
mnie na tamtym miejscu w tamtym czasie. Gdybym jak dziś miał gorliwość dla
Niego (wierzę, że rozsądną) – co bym zrobił? Podejrzewam, że zachowałbym się
jak reszta faryzeuszy, przywołałbym odpowiedni werset z Pisma i złapał za
kamień.
Jezus widział jednak serce tej kobiety, wiedział, że nie jest
zepsute ale po prostu zdarzyło się w jej życiu coś, co doprowadziło do zła. I
że tak naprawdę ona jest w stanie się od tego odwrócić, szczególnie gdy
znajdzie oparcie w Nim i doświadczy przebaczającej miłości. Chyba wszystkim
zdarzyło się choć raz „zaplątać się” gdzieś w sytuację, z której pozornie nie
było wyjścia, popełnić błąd, z którego ciężko się wycofać, zrobić w emocjach
coś, co zaskutkowało fatalnie. Jak bardzo marzyliśmy wtedy o tym, by ktoś nas
całkowicie zrozumiał, by można wszystko odwrócić, by wszystko wyznać i nie
spotykać się z potępieniem i wyrzutami…
Opisywaną historię z Ewangelii Jana najczęściej zamyka się
słowami Jesusa I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz. Moim zdaniem
jednak następny werset jest jeszcze jej częścią i tak naprawdę wyjaśnia
wszystko: A Jezus znowu przemówił do nich tymi słowy: Ja jestem światłością
świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał
światłość żywota. A więc On jest światłem Miłości i Miłosierdzia, które
rozświetla Prawo. Już nie litera rządzi ale duch. A taką ufność mamy przez
Chrystusa ku Bogu, nie jakobyśmy byli zdolni pomyśleć coś sami z siebie i tylko
z siebie, lecz zdolność nasza jest z Boga, który też uzdolnił nas, abyśmy byli
sługami nowego przymierza, nie litery, lecz ducha, bo litera zabija, duch zaś
ożywia. (Drugi list Pawła do Koryntian 3:4-6)
Czytając dyskusje na facebooku czy forach internetowych, w
których wypowiadają się ludzie ewangelicznie wierzący, obawiam się czasem, czy
nie przechodzą oni już na stronę faryzeuszy, szermujących Literą,
zagłuszających Ducha. Wprawdzie raczej rzadko w tych dyskusjach cytujemy Prawo
mojżeszowe, raczej wypowiedzi Naszego Pana i apostołów, ale czy i tu nie możemy
wykazać się brakiem zrozumienia ducha tych wypowiedzi?
Ja pokornie proszę Mojego Pana by udzielał mi Swojego Ducha,
który wprowadza we wszelką prawdę i ustrzegł przed wypaczaniem sensu Jego słów.
Jeżeli będę musiał napomnieć kogoś i pokazać mu, że idzie złą drogą, bym zawsze
umiał zrobić to z miłością i wskazać wyjście z tych manowców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz