Dzisiaj za sprawą niedawnych wydarzeń politycznych zacząłem
zastanawiać się nad słowami „my chcemy Boga”. Automatycznie niejako pamięć
powraca do pieśni, której przed laty słuchałem często w mojej parafii, kiedy
jeszcze do takowej należałem.
My chcemy Boga - my, czyli kto? Ja i inne osoby śpiewające
tę pieśń? Ja i inne osoby tego samego wyznania? A może „my, naród”? Czy mam
jakiekolwiek prawo do wypowiadania się na temat pragnień zbiorowości, nieważne
jaki krąg ludzi by ona obejmowała? Czy naprawdę znam pragnienia każdego
człowieka, będącego jej częścią? Ale to są bardziej rozważania socjologiczne,
mnie interesuje przede wszystkim co na ten temat mogę wyczytać w Słowie Bożym.
Wydaje się, że wypowiedź Piotra, zapisana w Ewangelii Jana
(6:67-69) potwierdza sens takiej „zbiorowej” deklaracji: Przez to wielu spośród
Jego uczniów zawróciło i przestało z Nim chodzić. Wówczas Jezus zwrócił się do
Dwunastu: Czy wy też chcecie odejść? Szymon Piotr odpowiedział: Panie, do kogo
pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. My zaś uwierzyliśmy i jesteśmy pewni,
że Ty jesteś Chrystusem, Świętym Bożym. Z kontekstu wiemy, że wcześniej Jezus
skierował swoją wypowiedź o swoim Ciele jako Chlebie Życia do szerszego zgromadzenia,
później do dwunastu uczniów. Piotr (jak zwykle wyrywny) podjął tę liczbę mnogą
zastosowaną przez Pana i uznał, że może wypowiedzieć się w imieniu wszystkich
apostołów. Ale już poniewczasie okazało się, że ta jego deklaracja nie do końca
pokrywała się z prawdą, bo przecież nie utożsamiał się z nią Judasz. Tak to już
bywa, kiedy wypowiadamy się za innych…
Następnie Jezus zwrócił się do swoich uczniów: Jeśli ktoś
chce pójść za Mną, niech się wyrzeknie samego siebie, weźmie swój krzyż i
naśladuje Mnie. Kto bowiem pragnie swoją duszę ocalić, utraci ją, a kto utraci
swoją duszę ze względu na Mnie — ocali ją. Bo cóż za korzyść odniósł człowiek,
który zdobył cały świat, jeśli utracił własną duszę? Albo co da człowiek w
zamian za swoją duszę? Gdyż Syn Człowieczy przyjdzie w chwale swojego Ojca, ze
swoimi aniołami. Wtedy odpłaci każdemu według jego czynów. Jezus w Ewangelii
Mateusza (16:24-27) kieruje te bardzo ważne słowa o istocie bycia
chrześcijaninem nie do jakiejś nieokreślonej zbiorowości (choć przemawiał do
wielu uczniów) ale do każdego człowieka pojedynczo: „jeśli ktoś”, niech się
wyrzeknie”, „co da człowiek”, „odpłaci każdemu”. Zapewniam was też: do każdego,
kto Mnie wyzna wobec ludzi, Syn Człowieczy przyzna się wobec aniołów Bożych.
[Ewangelia Łukasza 12:8] Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i
uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz.
[List do Rzymian 10:9]
Nie ma kolektywnego zbawienia, zbiorowego oddawania swojego
JA na krzyż. Właśnie – JA, nie MY.
„My chcemy Boga w rodzin kole, w troskach rodziców, w
dziatek snach. My chcemy Boga […] w godzinach wytchnień w pracy dniach.” -
wciąż kołaczą mi się w głowie słowa wspomnianej na początku tekstu pieśni. No OK, jak
chcecie to o co chodzi? - można by kolokwialnie i nieco złośliwie ripostować.
Ale to prawda, każdy narodzony na nowo chrześcijanin wie, że zaspokojenie tego
pragnienia Boga jest najprostszą rzeczą: że go znajdziemy, pewne jest jak zorza
poranna, i przyjdzie do nas jak deszcz, jak późny deszcz, który zrasza ziemię!
[Księga Ozeasza 6:3]; Znajdziecie Mnie, gdy będziecie Mnie szukać. Tak! Gdy
będziecie Mnie szukać całym swoim sercem, pozwolę wam się znaleźć — oświadcza
PAN. [Księga Jeremiasz 29:13-14]
Całym sercem! Dziś dziękuję Bogu z całego serca, że On dał mi się znaleźć, kiedy Go przed laty rozpaczliwie szukałem.
Nie potrzeba do tego śpiewać pieśni „w uroczystym
zgromadzeniu”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz