Jeżeli takie zdanie pojawia się jednak w ustach chrześcijanina
w dyskusji dotyczącej naśladowania Pana Jezusa to budzi to co najmniej mój
niepokój. Ostatnio byłem świadkiem podobnej wymiany zdań na Facebooku. Ot,
niewinny z pozoru wpis o wyjeździe wakacyjnym i perspektywie odpoczynku „od
wszystkiego” spowodował komentarze chrześcijan, zwracających uwagę autorce, że
„jasne, ale nie od Boga” i „mam nadzieję, że zabrałaś ze sobą Biblię”.
Czepiający się złośliwcy – można by pomyśleć. Ale komentatorzy po prostu dobrze
znali autorkę i jej letnie podejście do chrześcijaństwa. I wyszło szydło z
worka – z obfitości serca przemówiły usta. Szczęśliwa odpoczywająca wreszcie
wczasowiczka sypnęła przekleństwami i nienawiścią pod adresem adwersarzy. No i
oczywiście – pojawiło się sakramentalne „nie dajmy się zwariować”. Czyli – nie
przesadzajmy, nie bądźmy dziwacznymi radykałami, miejmy tolerancję dla siebie
itp.
Jakoś tak się dziwnie składa, że podobnych słów nie
słyszałem NIGDY z ust wielkich mężów Bożych, od chrześcijan, którzy wydają
świadectwo bliskiego życia z Bogiem, od braci i sióstr pełnych miłości
braterskiej i zawsze gotowych do pomocy i wsparcia…
Takie słowa są zawsze wymówką by nie iść na 100 procent za
Jezusem. Znamienne jest tu użycie liczby mnogiej, co rozmywa odpowiedzialność
na nieokreślone „my”. Ale to przecież JA będę rozliczany z posłuszeństwa
Jezusowi, z realizowania w swoim życiu radykalnych wezwań Ewangelii. Masz zatem kochać Pana, swojego Boga, całym
swoim sercem, z całej swojej duszy, każdą swoją myślą i ze wszystkich swych
sił. (Ew. Marka 12, 30); Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie,
nie jest Mnie wart. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie
wart. Kto nie bierze swojego krzyża i nie idzie za Mną, nie jest Mnie wart. Kto
w pierwszym rzędzie zabiega o swoją duszę, zgubi ją, a kto zgubi swoją duszę ze
względu na Mnie, odnajdzie ją. (Ew.
Mateusza 10, 37-39)
Czy Jezusowi również odpowiemy „No nie, nie dajmy się
zwariować…” ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz