Ostatnio ponownie zwróciłem się do Dziejów Apostolskich i na
nowo fascynuję się tą niezwykłą księgą, tak odmienną w formie od reszty Słowa
Bożego. I po raz kolejny zadziwia mnie opis uzdrowienia człowieka, który nie
mógł się samodzielnie poruszać i który żebrał przed bramą świątyni
jerozolimskiej. Kiedy zwrócił się o datek do apostołów Jana i Piotra ten,
wpatrzywszy się uważnie w niego rzekł: Spójrz na nas. On zaś spojrzał na nich
uważnie, spodziewając się, że od nich coś otrzyma. I rzekł Piotr: Srebra i
złota nie mam, lecz co mam, to ci daję: W imieniu Jezusa Chrystusa
Nazareńskiego, chodź! (Dzieje Apostolskie 3:4–6)
Dwie rzeczy zastanawiają mnie w tym fragmencie, od kiedy
czytam Biblię. Po pierwsze ja na miejscu apostołów przeżywałbym zapewne z moją
słabą wiarą ogromny stres i lęk kiedy już odważyłbym się wezwać kulawego
żebraka „chodź!”. To są przecież nieodwołalne słowa - a co będzie, jeżeli ten
człowiek nie wstanie? Kompromitacja i ryzyko wyśmiania przez tłum. To w
najlepszym wypadku, a może nawet ukamienowanie! No i ryzyko, że imię Pana nie
będzie wychwalone a wręcz przeciwnie…
Na szczęście Piotr i Jan mieli silną wiarę i nie wątpili, że
w imieniu Jezusa mogą to uczynić. Ale wydaje mi się, że chodzi też o coś innego
(i tu drugi punkt zwracający nieodmiennie moją uwagę). Apostołowie, jak mówi
Słowo Boże, wpatrzyli się uważnie w żebraka, którego mieli uzdrowić. Dlaczego?
Co chcieli zobaczyć? Czy jego wiarę, która może go uzdrowić? Wierzę, że chcieli
zobaczyć także to, czy na pewno to ta osoba, którą wskazał im Duch Święty. Bo
nie mam co do tego żadnych wątpliwości, że oni żadnego kroku nie podejmowali
tak, jak im się zachciało. Zwłaszcza w Dziejach Apostolskich, tej księdze,
której głównym bohaterem jest właśnie Duch Święty, widzimy jak apostołowie
każdy swój krok i każde słowo „konsultowali” z Nim. W sprawie uzdrowienia
robili to na pewno i szczególnie uważnie.
Kiedy już utwierdzili się w tym, że mają do czynienia z
właściwą osobą, kiedy zobaczyli to po uważnym wpatrzeniu się w jego oczy, wtedy
już nie musieli się obawiać, że Bóg nie przyzna się do ich słów. Wiedzieli po
prostu, że działają zgodnie z Jego wolą i byli pewni, że dlatego On ich wysłucha.
Wierzę, że apostoł Jan, kiedy pisał w swoim liście Taka zaś
jest ufność, jaką mamy do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli,
wysłuchuje nas (1 List Jana 5:14) wspominał gdzieś w głębi serca tamto
wydarzenie przy Bramie Pięknej. Ale oczywiście pisał o tym także po to by nas
pouczyć. Myślę, że często nie zanosilibyśmy do Boga próśb, gdybyśmy najpierw na
kolanach rozpoznawali wolę Bożą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz