Ostatnio myślę z niepokojem o pieśniach, zapewniających
zwycięstwo wszystkim trwającym w Jezusie, pokonanie wszystkich wrogów itp.
Dlaczego z niepokojem? Przecież Słowo Boże o tym nas właśnie zapewnia! Lecz
Bogu niech będą dzięki, który nam zawsze daje zwycięstwo w Chrystusie i
sprawia, że przez nas rozchodzi się wonność poznania Bożego po całej ziemi (Drugi
apostoła Pawła do Koryntian 2:14); Bo wszystko, co się narodziło z Boga,
zwycięża świat, a zwycięstwo, które zwyciężyło świat, to wiara nasza. A któż może
zwyciężyć świat, jeżeli nie ten, który wierzy, że Jezus jest Synem Bożym? (Pierwszy
list Jana 5:4–5); Ale Bogu niech będą dzięki, który nam daje zwycięstwo przez
Pana naszego, Jezusa Chrystusa. (Pierwszy list Pawła do Koryntian 15:57)
Mój niepokój bierze się ze wspomnień. Pamiętam, że jako
młody człowiek, nie znający w ogóle Biblii i niewiele wiedzący o Bogu z zapałem
i nadzieją w sercu śpiewałem w jakichś starych, szacownych murach pieśń, której
słowa do dziś brzmią mi w uszach: „…mocą mą jest Pan – moja tarcza i moja
siła…”. Melodyka była tak dobrana, że wzmacniała w sercach młodych ludzi, do
których była kierowana, poczucie siły nie do pokonania. Na czym było to wówczas
budowane? Na emocjach, które nie miały żadnego oparcia.
Ci, którzy dzisiaj w chrześcijańskich zborach śpiewają
pieśni w rodzaju: „Bo jeśli Bóg jest z nami to nic nas nie powstrzyma, bo jeśli
Bóg jest z nami to któż przeciwko nam…”, „Z Nim zwyciężam…” czy „Do zwycięstwa
prowadzi mnie mój Bóg…” z łatwością uzasadnią, że to absolutnie biblijne. I
będą mieli stuprocentową rację.
Problem w tym jak rozumiemy zwycięstwo, które głosimy. Niedawno
przypadkowo widziałem fragment jakiegoś filmidła, w którym to główny bohater
walczył z diabłem – straszną maszkarą, którą w końcu przybił do drzwi i
zniszczył. Po co przywołuję ten infantylny obraz? Obawiam się, że taki obraz
zwycięstwa w Chrystusie nosi w sobie spora część osób gorliwie wyśpiewujących
tego typu pieśni i myślących: Kiedy wierzę wszystko mi się uda, zawsze mi się
powiedzie, tak wszystkim odpowiem, że aż im w pięty pójdzie a na dodatek wygram
w totka. Przesadzam? Jeżeli tak, to w jaki sposób powstała cała „ewangelia sukcesu”?
Zwycięstwo w Chrystusie to nie zwycięstwo w walce „z krwią i
z ciałem” (patrz List Pawła do Efezjan 6:12), ale z własnym grzechem i z własnym „ja”, z własnym egoizmem,
egocentryzmem, wygodnictwem i lenistwem. Wierzę, że ci, którzy dziś śpiewają
pieśni wieszczące zwycięstwo i upatrują je gdzie indziej zrozumieją jednak w
końcu o co tu chodzi gdy przyjdzie On, Duch Prawdy [i] wprowadzi was we wszelką
prawdę (Ewangelia Jana 16:13).
Największe zwycięstwo w historii dokonało się nie w tryumfującej
sile fizycznej i nie przybyło na białym rumaku. Dokonało się na krwawym krzyżu
a przybyło na ośle. Czy ten obraz zwycięstwa wszystkim nam pasuje?
Apostoł Paweł pisze w Liście do Rzymian: Ale w tym wszystkim
zwyciężamy przez tego, który nas umiłował. (8:37). Musimy jednak pamiętać, co
pisał werset wcześniej: Z powodu ciebie co dzień nas zabijają, uważają nas za
owce ofiarne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz