7 stycznia 2015

Światłość wielka

Ostatnio miałem okazję spędzić kilka wieczorów w Dworze Olszynka, będącym siedzibą mojego zboru. Kompletna cisza i spokój, panujące w tej dzielnicy Gdańska, oddalenie od głównych szlaków komunikacyjnych sprzyjają wyciszeniu, refleksji, modlitwie. Wieczorem przy przejrzystym powietrzu z okien dworu widać stąd dużą część miasta. Wydaje się to nieco dziwne, bo Dwór Olszynka położony jest na terenie depresyjnym Dolnego Miasta, metr poniżej poziomu morza. Logicznie rzecz biorąc niewiele powinno być widać z tak zagłębionego miejsca. Tymczasem okoliczne dzielnice widoczne są stąd niemal jak ze sceny amfiteatru – Olszynka, Orunia Dolna, wyżej Orunia Górna, Chełm. Po prawej wieże zabytkowych budowli Starówki, nowe osiedla Dolnego Miasta i dalej światła rafinerii. Miasto jak na dłoni, a przynajmniej spora jego część.
Kiedy tak siedziałem w ciszy przy rozgrzanym piecu kaflowym, wpatrzony w te światła odległych dzielnic zdałem sobie sprawę, że to miejsce wprost idealne do modlitwy o moje miasto. Każde z tych świateł w odległych oknach to konkretny człowiek, rodzina, ludzie często zagubieni w swoich problemach, które wydają im się niekiedy nie do rozwiązania. Duża część z nich zna Stwórcę jedynie jako część skomplikowanych rytuałów, nie jako Ojca, Opiekuna, Przyjaciela… Oby lud, pogrążony w mroku, ujrzał światłość wielką, i tym, którzy siedzieli w krainie i cieniu śmierci, rozbłysła jasność (Ewangelia Mateusza 4:16). Wszak gdyby nie taki był obraz tej wiary (niewiary?) i inna była natura świateł bliższych i dalszych dzielnic, moje miasto wyglądałoby inaczej. I nie tylko moje miasto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz