Postać Piłata intrygowała mnie od dawna. Pamiętam, że już w
pierwszych klasach podstawówki podczas świątecznych jasełek zastanawiało mnie
jego umywanie rąk i próby obrony Jezusa przed Żydami. Budził wtedy moją
sympatię, podsycaną w pewien sposób przez siostrę zakonną uczącą nas religii.
Potem przez wiele lat zarówno Piłat jak i sam Jezus nie pochłaniali moich
myśli.
Dopiero kiedy zacząłem czytać Słowo Boże Jezus stał się dla
mnie żywy i zrozumiałem, że taki jest naprawdę. Postać Piłata jak i wszystkie
inne towarzyszące w ten czy inny sposób Jezusowi w drodze na krzyż nabrały
nowych wymiarów. Namiestnik Judei przestał też być postacią budzącą sympatię.
Niedawno napotkałem na wyniki pewnej ankiety socjologicznej, w której pytano
Polaków o stosunek do postaci Nowego Testamentu. Piłat zebrał chyba największy
odsetek sympatyków, nie zabrakło też takich, którzy deklarowali pewność tego,
że trafił do nieba.
Ja przestałem być fanem Piłata wraz z nawróceniem. Zrozumiałem,
że Piłat jest postacią tragiczną, reprezentującą większość ludzkości, mającą
gdzieś w głębi duszy pokłady dobra, które niestety nie ma szans na przybranie
realnych kształtów w działaniu.
Piłat był zaintrygowany Jezusem, niepokoiły go Jego słowa.
Oczywiście nie uwierzył, że Jezus był Synem Bożym, ale rozumiał, że „coś jest
na rzeczy” i bezpieczniej będzie dać sobie z Nim spokój. Odtąd Piłat starał się
wypuścić go, ale Żydzi krzyczeli głośno: Jeśli tego wypuścisz, nie jesteś
przyjacielem cesarza; każdy bowiem, który się królem czyni, sprzeciwia się
cesarzowi. Piłat tedy, usłyszawszy te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i
zasiadł na krześle sędziowskim, na miejscu, zwanym Kamienny Bruk, a po
hebrajsku Gabbata. [Ewangelia Jana 18:12–13] No właśnie, wszystkiemu winne te
niepotrzebne komplikacje i naciski. Podejrzewam, że gdyby władza Piłata była
rozleglejsza uwolniłby Jezusa. Ale musiał liczyć się ze swoimi zwierzchnikami a
Żydzi go tą podległością sprytnie szantażowali. Jak byłoby cudownie prosto
gdyby cesarza nie było. Wtedy cała sprawa mogłaby skończyć się na tych słowach:
Piłat zaś rzekł do arcykapłanów i do tłumów: Żadnej winy w tym człowieku nie
znajduję. [Ewangelia Łukasza 23:4]
Ale się nie skończyła. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego,
że Jezus musiał umrzeć dla naszego zbawienia. Wierzę też, że Piłat miał w
boskim planie do odegrania bardzo ważną rolę. Dzisiaj na jego przykładzie możemy
się bardzo wiele nauczyć. Tego jak wielką siłą jest strach przed utratą władzy,
prestiżu, stanowiska, pieniędzy, uznania, świętego spokoju… To niesamowite jak te wszystkie
rzeczy przeważają, choćby na przeciwnej szali wagi znalazło się czyjeś życie. Ale
tak naprawdę na wadze znajduje się z jednej strony to co NASZE, z drugiej to co
CUDZE. NASZE zawsze jest ważniejsze, przeważa.
Piłat obmył ręce w rytualnym geście i zapewne pragnął już
żeby ten dzień się skończył. Jutro zapomni o Judejczyku, wieczorem napije się
dobrego wina, każe sobie zrobić masaż. Ale czy zapomniał? Nie sądzę, tak
naprawdę Piłat był wrażliwym, ale i słabym człowiekiem. Miał dobre chęci, te,
którymi wybrukowane jest piekło. Jego piekło zaczęło się tego dnia, sumienie
nie dało mu już zapewne spokoju.
Jezus umarł także po to by ci, którzy w Niego uwierzą i
zostaną obdarowani Duchem Świętym już nie musieli zasłaniać się dobrymi
chęciami. On daje moc stanięcia po właściwej stronie, dokonania właściwej oceny
ciężaru szal na wadze. Od tej chwili dla każdego chrześcijanina jasne jest, że
dobro bliźniego zawsze przeważa. Że wybieramy Jezusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz