17 listopada 2017

Pasjonaci i sprzedawcy

  Zdecydowałem, że mój dwudziestoletni rower wystarczająco się już wysłużył. Jazda zardzewiałym wehikułem ważącym ok. 20 kg, bez tylnego hamulca i każdorazowo z zestawem części naprawczych w torbie (nigdy nie było wiadomo kiedy się posypie) przestała definitywnie sprawiać mi frajdę i postanowiłem poszukać nowego sprzętu. „Tylko nie kupuj w żadnych marketach tylko w specjalistycznych sklepach rowerowych, tam gdzie się na tym znają” - słyszałem co chwila rady zaprzyjaźnionych fanów dwóch kółek.
  Jako laik w temacie postanowiłem ich posłuchać. W pierwszym takim sklepie, który odwiedziłem, sprzedawca zachwalał mi firmę, która nawet we mnie nie budziła zaufania, a która na internetowych forach rowerowych, jak zauważyłem, budzi powszechną wesołość. Jak się też okazało ku mojemu zdziwieniu nawet ja byłem od niego lepiej zorientowany w paru kwestiach technicznych. Niestety kolejni odwiedzani „specjaliści” byli jeszcze gorsi. Po tym, jak kolejny odwiedzany ekspert kazał mi się po prostu rozejrzeć po sklepie a jedyne o czym mówił z prawdziwym znawstwem to była bogata oferta usług ratalnych, postanowiłem zdać się na samodzielne zdobywanie wiedzy i samemu podjąć decyzję na podstawie opisów i opinii znalezionych w internecie.
  Przepraszam za ten przydługi wstęp „cyklistyczny”. Moje peregrynacje po sklepach rowerowych wzbudziły jednak we mnie refleksje natury duchowej. Ludzie szukający Boga, pragnący dowiedzieć się o Nim czegoś więcej, szukający porad i drogowskazów w swoim duchowym życiu zwracają się do tych, w których widzą „ekspertów”, którzy noszą wspaniałe imię Chrystusa. To przecież oni powinni wiedzieć najwięcej o Bogu, oni powinni znać kierunek, autorytatywnie doradzić jaki „sprzęt” wybrać by bezbłędnie dotrzeć do Celu. Powinni…
  Dlaczego moje doświadczenia ze specjalistycznych sklepów wypadły tak fatalnie? Początkowo mocno i bezskutecznie się nad tym zastanawiałem. W końcu zrozumiałem, że rozmawiałem z zatrudnionymi tam całkiem przypadkowymi SPRZEDAWCAMI, nie z prawdziwymi PASJONATAMI roweru. Niestety nasze zbory wyglądają często podobnie, sporo tam ludzi, których pasją wcale nie jest Jezus. Potrafią po nabożeństwie z wypiekami na twarzach dyskutować o samochodach albo np. o technikach obróbki drewna (!). Kiedy spytać ich o Jezusa są jakby zażenowani i niewiele mają do powiedzenia.
  Pewien znajomy młody człowiek, nawracający się do Jezusa i rozpaczliwie poszukujący duchowych rad w zborze, do którego dopiero co zaczął chodzić, opowiadał mi, że każdy brat, do którego się zwracał opowiadał mu co innego i kierował go w inną stronę. Początkowo brał to wszystko za dobrą monetę ale po pewnych czasie stwierdził, że to nie ma sensu. Dzisiaj widzę duchowe rozchwianie w tym człowieku i nie wiem co będzie z nim dalej. Obawiam się, że stracił już wiarę w czyjekolwiek duchowe kierownictwo a żywej relacji z Bogiem jeszcze nie znalazł. Trafił na SPRZEDAWCÓW swoich wersji Ewangelii, nie udało mu się znaleźć prawdziwego eksperta i PASJONATA Jezusa Chrystusa.
 W swoich rowerowych peregrynacjach w końcu znalazłem mały, niepozorny sklepik. Jego właściciel już po kilku zdaniach dobrze wiedział czego szukam. Zainteresował się, doradził, zaproponował konkretne modele i konfiguracje. Widać było, że to było jego życie. Poczułem się bezpiecznie, bo zrozumiałem, że mogę do tego człowieka mieć zaufanie, że jest pasjonatem i fachowcem, że rowery to jego życie.
  Gdyż życiem jest dla mnie Chrystus - pisał apostoł Paweł w Liście do Filipian (1,21). Żyję już nie ja — żyje we mnie Chrystus [List do Galacjan 2,20]. Czy możemy to powtórzyć za Pawłem, czy naprawdę On jest naszym życiem, On żyje w nas, pragnienie Jego chwały kieruje naszymi wszystkimi poczynaniami? Czy jesteśmy pasjonatami? Jeżeli tak, to ludzie w nas to zobaczą, wezmą to od nas. W ostatnim, najbardziej uroczystym dniu świąt, Jezus wstał i zawołał z mocą: Jeśli ktoś jest spragniony, niech przyjdzie do Mnie i pije, wierząc we Mnie. Jak mówi Pismo: Z jego wnętrza popłyną strumienie wody dającej życie [Ewangelia Jana 7,37-38]. Czy te strumienie płyną ze mnie? Czy mogą ożywiać spragnionych?
  Ponad pięć lat temu obserwując kibiców w czasie Mistrzostw Europy Euro 2012 w Gdańsku widziałem w nich tyle pasji i życia, że mnie to zawstydzało jako chrześcijanina. Czy piłka kopana przez 22 facetów godna jest aż takich emocji i zaangażowania? A Jezus, Syn Boży, Alfa i Omega, Początek i Koniec, Wierny i Prawdziwy, Wszechmogący, Wiekuisty? Któż jest godny większej pasji, większego oddania? Jak to więc jest, że tak mało widzę tego dookoła?

2 komentarze:

  1. Mądrego pasjonata, słucha sie z ciekawością.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielu jest też 'sprzedawców', którzy myślą, że się znają i wciskają ci rower, którym daleko nie pojedziesz i zamiast być solą, każą ci za to słono zapłacić.

    OdpowiedzUsuń