W latach 80. ubiegłego wieku astrofizycy doszli do wniosku,
że nie są w stanie wytłumaczyć ruchów gwiazd w galaktykach i innych zjawisk w
kosmosie za pomocą znanych im praw fizyki. Postanowili zatem powołać do życia
nowy byt - ciemną materię. Miałaby ona oddziaływać grawitacyjnie na otoczenie i
wszystko dzięki temu wróciło do normy, zgodnie z przyjętymi założeniami.
Obliczenia zaczęły się zgadzać a poważani naukowcy wreszcie mogli spać
spokojnie. Szybko wyliczono też, że ciemna materia to 27 proc. całej
masy wszechświata, ale ostatnio czytałem, że jacyś badacze stwierdzili, że to
dla nich za mało i uważają, że ciemna materia przeważa w kosmosie. No cóż…
Występuje ona podobno także w naszej galaktyce, jednak -
uwaga dla zaniepokojonych - nie w tej jej części, gdzie krąży Ziemia. Ale
ostrożnie - według naukowców istnieje jeszcze ciemna energia i ona jest już
wszędzie.
Z ciemną materią jest jeden problem - nikt jej nigdy nie
widział. Zresztą jest z definicji niewidzialna i nie wchodzi w żadne interakcje
z żadnymi innymi ciałami. Czyli wszystko jasne? Nie do końca. Na świecie istnieje
kilka bardzo skomplikowanych urządzeń, zwanych detektorami ciemnej materii,
którym także nie udało się jej „złapać”. Ciemnej energii, chociaż teoretycznie jest
wszędzie wokoło, też nie udało się „złapać za rękę” ale naukowcy uzasadniają to
dziesiątkami zdań tak nasyconych hermetyczną terminologią, że jedyną sensowną
reakcją może być „Yhyyy…, rozumiem” :-)
Zaznaczam - nie jestem fizykiem ani astrofizykiem, swoją
wiedzę opieram na ogólnodostępnych źródłach, choć kiedyś amatorsko pasjonowałem
się takimi sprawami. Ale podsumujmy, próbując oderwać się od zniewalających
naukowych autorytetów i wszelkiej poprawności politycznej:
- po pierwsze: ktoś nie dał sobie rady z wyliczeniami ruchów
gwiazd na niebie i uznał, że musi to jakoś uzasadnić
- po drugie: tzw. świat naukowy po dość długim okresie
wątpliwości w końcu zgodził się uznać za prawdę istnienie czegoś, czego nie
widać, nie czuć, podobno nie występuje w naszym najbliższym otoczeniu i czego
istnienia nie stwierdzono naukowymi (notabene) metodami.
Brzmi trochę jak żart? No cóż… Wbrew pozorom sprawa jest
poważna. Wydawałoby się, że naukowiec to ktoś, kto obserwuje rzeczywistość,
tworzy na tej podstawie pewne teorie a następnie udowadnia je poprzez
doświadczenie (czyli obserwację w naturze). Ale jak widać to się ostatnio zmienia,
szczególnie w takich dziedzinach nauki jak astrofizyka, fizyka kwantowa itp.
Brak możliwości sprawdzania teorii empirycznie powoduje coraz częściej, że są
one przyjmowane za pewnik bardziej na podstawie wiary albo dlatego, że brak
innego wyjaśnienia pewnych procesów. Często teorie „przez zasiedzenie” zyskują
status prawd (patrz teoria ewolucji).
Powszechne uznanie przez świat nauki istnienia ciemnej
materii nieodmiennie wprawia mnie w osłupienie. Wydawałoby się bowiem, że
równie dobrze, a raczej o wiele szybciej powinien on uznać istnienie Boga. Boga
także nie widać, nie można potwierdzić Jego istnienia żadnymi metodami
naukowymi, nie oddziaływuje z otoczeniem (pomijając wyjątki). Mało tego -
uznanie istnienia Boga wyjaśniłoby wszystko, czego do tej pory nauka nie jest w
stanie wyjaśnić. A wbrew pozorom jest tego trochę. No i w obu przypadkach tak
naprawdę chodzi przecież o wiarę.
Dlaczego zatem upierać się przy ciemnej materii? Odpowiedź
jest prosta - ciemna materia nikogo nie oskarża, jej hipotetyczne istnienie nie
niesie z sobą ładunku moralnego i jakiejkolwiek konieczności przemiany
grzesznego życia.
Bóg oskarża samym swym istnieniem. Uznanie go za Stwórcę i
wciąż działającego Pana niesie z sobą konieczność uznania wszystkiego, co
pochodzi od Niego, wszystkich prawd i wezwań. Niesie z sobą pojęcie grzechu,
sądu, konieczności nawrócenia. W konsekwencji - utratę całego prestiżu,
poważania, przywilejów, lukratywnych posadek na uczelniach, dotacji,
„przyjaciół” itp., itd.
Ja jestem PAN, Ja czynię wszystko! Ja sam rozpiąłem niebiosa
i rozciągnąłem ziemię — czy ktoś był ze Mną? Udaremniam znaki gadułów, z
wróżbitów robię głupców, mędrców odprawiam z niczym, obnażam rzekomą ich
mądrość. [Księga Izajasza 44,24-25]
Nierozumny myśli sobie: „Nie ma Boga!” [Psalm 53,2]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz