25 stycznia 2014

Gott mit uns

Jak traktujemy Boga?
Czy samo przeczytanie tak zadanego pytania budzi w nas bojaźń? Jeżeli Bóg jest dla nas wszechmogącym Królem i Panem, to przecież z samego tego faktu wynika jaki musimy mieć do Niego stosunek.
Faktem jest jednak, że wiele osób, uważających się za chrześcijan, traktuje Boga w sposób instrumentalny. I wcale nie chodzi tutaj o sporządzanie sobie „instrumentów” w postaci figurek czy obrazów. Wystarczy, że o Bogu „przypominamy” sobie tylko wtedy, kiedy czegoś nam potrzeba, kiedy „może się przydać”.
Kiedy Pan zaczął przemawiać do Samuela, gdy ten był jeszcze pacholęciem, stało się to powszechnie wiadomą rzeczą w Izraelu i – można powiedzieć – pewną sensacją. Bo przecież, jak czytamy Słowo Pańskie było w tych czasach rzadkością, a widzenia nie były rozpowszechnione (1 Księga Samuela 3:1). Zapewne Izrael poczuł się pewnie, słysząc, że oto Bóg wybrał sobie spośród nich Swojego proroka. Ludzie uznali, że Bóg znowu jest z nimi, przyznaje się do nich. Przypomnieli sobie, że są narodem wybranym! W tej optymistycznej atmosferze postanowili podjąć walkę z Filistynami. Zapewne uważali, że „Gott mit uns” itp. – czyli uznali, że w tym stanie są niezwyciężeni. I srogo się zawiedli, odnieśli sromotną porażkę (patrz 4. rozdział 1 Księgi Samuela).
Dlaczego tak się stało? Przede wszystkim dlatego, że sami podjęli decyzję o podjęciu walki, nie pytając Pana o stanowisko w tej kwestii. Ale to nie koniec katastrofalnych i wręcz zastraszających błędów. Porażka, zamiast ich otrzeźwić i spowodować nawrócenie do Boga, zaprowadziła ich na jeszcze większe manowce. Uznali, że zamiast podejmować decyzje tylko po „konsultacjach” z Panem, można „przymusić Go” do uczestniczenia we własnych gierkach. Poszli na wojnę zabierając ze sobą Arkę Przymierza, wierząc, że mają niezwyciężony amulet.
Oczywiście nie mogło skończyć się inaczej jak tylko ponowną porażką. Pan dopuścił nawet by Jego Arka wpadła w ręce wrogów, byle tylko po raz kolejny próbować nauczyć czegoś swój oporny lud.
Ile razy tak traktujemy Boga? Ile razy wzdychamy do Pana, prosimy o pomoc i ruszamy na egzamin, rozmowę kwalifikacyjną, „do boju” w jakimkolwiek wymiarze? Ale czy wcześniej spędziliśmy czas na kolanach pytając Go, czy zechce przyznać się do naszych decyzji? A może jeszcze inaczej – czy pytaliśmy Go zanim podjęliśmy te decyzje? Czy też po „nieudanym boju”, w następnym podejściu sprawimy sobie "amulet" -  np. założymy naszyjnik z krzyżykiem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz