Czy to możliwe, że Bóg przemawia do nas wyraźnie, zachęcając
do jakiegoś działania, wspierając nas, a potem to się „nie udaje”? Wielu
chrześcijan, których znam, po przeżyciu czegoś podobnego uznałoby, że głos,
który uznali za prowadzenie Ducha Świętego był tylko ich mrzonką, że sami
wmówili sobie coś, co „było z nich”, było jedynie próbą uzasadnienia własnych
zamierzeń.
Dzisiaj w Biblii przeczytałem historię, która kazała mi na
nowo przemyśleć taki mechanizm. Ja także uważałem, że jeżeli coś się nie
dzieje, mimo, że uważamy, że odebraliśmy wyraźny Boży głos w tej prawie, to
znaczy, że „coś jest nie tak” i że zapewne się myliliśmy.
W Księdze Sędziów (19. rozdział) opisana jest historia przerażającej
zbrodni, której dopuścili się mieszkańcy Gibei, wywodzący się z izraelskiego
plemienia Beniamina. Pozostałe plemiona uznały, że Beniaminitów trzeba za to
ukarać. Przed bitwą pytali jednak Pana o potwierdzenie słuszności swego
działania i je otrzymali. Nazajutrz w bitwie zostali jednak srogo pobici. Nie zrażeni
tym także następnego dnia radzili się Pana i znowu otrzymali wyraźny nakaz
wszczęcia bitwy, która niestety skończyła się podobnie. Czy w porównywalnych
okolicznościach życiowych wielu chrześcijan odważyłoby się radzić jeszcze Boga?
Zapewne już po pierwszym razie uznalibyśmy, że nam się „przesłyszało”, że
zrobiliśmy coś, czego Bóg z pewnością nie chciał i mamy teraz za swoje.
Izrael jednak nie poprzestał nawet na dwukrotnym radzeniu
się Boga. Także za trzecim razem otrzymał zachętę do walki i tym razem rozniósł
Beniaminitów w bitwie.
Dlaczego Bóg tak postąpił? Uznaję, że Jego drogi to nie
drogi moje i Jego myśli to nie moje myśli (Księga Izajasza 55:8) i nie próbuję
ich rozgryzać. Ale wierzę, że Bóg wystawił Izraelitów na próbę, próbę
wierności. Czy podejmą jakiekolwiek następne działanie bez radzenia się Jego?
Myślę, że zdali ten egzamin na szóstkę.
Czego mnie ta opowieść uczy? Przede wszystkim polegania na
Bogu do końca i utrzymywania z Nim stałej relacji, nie ograniczanej do radzenia
się raz, w wyjątkowej sytuacji. Po drugie takiego pielęgnowania tej relacji, by
Jego głos był dla mnie nie do pomylenia z niczym innym i by nie było nawet
odrobiny miejsca na wątpliwości. Wreszcie po trzecie – umacnia mnie w tym, że
te krwawe opowieści wojenne, znajdowane na kartach Biblii wcale nie służą
pokazywaniu jakichkolwiek okrucieństw (co tak chętnie podkreślają niewierzący
ludzie), a są niezmiennie lekcjami bezwzględnego posłuszeństwa Bogu.
Oto Bóg czyni to wszystko z człowiekiem dwa razy, trzy razy,
aby wywieść jego duszę z grobu, oświecić światłem żyjących. (Księga Joba 33:29–30)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz