1 listopada 2014

Audiencja bez kolejki

Ostatnio zastanawiam się skąd w codzienności chrześcijanina tak niezrozumiały, by nie powiedzieć przerażający, rozziew pomiędzy tym, co wie on ze Słowa Bożego o modlitwie a tym jak faktycznie ją traktuje. I niestety często zwrot w trzeciej osobie powinienem tu zamienić na proste „ja”.
Wiem, że mam prawo przychodzić do Boga w każdym momencie swojego życia. (Bez przystanku się módlcie. Za wszystko dziękujcie; taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was. – 1 List apostoła Pawła do Tesaloniczan 5:17-18)
Wiem, że mam prawo zwracać się do Wszechmogącego, Nieskończonego Króla wszechświata po prostu: Ojcze. (Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą, módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie. – Ewangelia Mateusza 6:6)
Wiem, że On nigdy nie puści „mimo uszu” tego, co najczęściej bąkam jakoś nieudolnie (Ty wysłuchujesz modlitwy, do ciebie przychodzi wszelki człowiek z wyznaniem grzechów. Gdy zbytnio ciążą nam występki nasze, Ty je przebaczasz. – Psalm 65:3–4), ale mogę być pewien, że każde moje słowo, dzięki usprawiedliwieniu mnie przez Jezusa Chrystusa, ma moc od Boga (Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego. – List Jakuba 5:16)
Wiem, że moje modlitwy są istotne i nie trafiają w próżnię (jeżeli są szczere), ale stanowią część drogocennego skarbu. I to chyba rzecz dla mnie najbardziej niepojęta. (A gdy ją wziął, upadły przed Barankiem cztery postacie i dwudziestu czterech starców, a każdy z nich miał harfę i złotą czaszę pełną wonności; są to modlitwy świętych. – Objawienie Jana 5:8)
Czy to wszystko nie jest niesamowite i cudowne? Sam Król tak mnie traktuje, daje mi takie przywileje! Większość z nas, jeżeli mamy jakieś problemy, trudne sprawy do załatwienia, pewnie z radością przyjęłoby możliwość audiencji np. u prezydenta i przedstawienia mu tych spraw z nadzieją, że znajdą być może rozwiązanie po życzliwej interwencji prominenta. Ba, pewnie bez zmrużenia oka znieślibyśmy w takim przypadku nawet perspektywę czekania w długiej kolejce, byle tylko móc zasiąść w ważnym gabinecie i mieć przywilej rozmowy powiedzmy przez aż… 15 minut! A efekty? Więcej niż niepewne.
Na audiencję u Króla Królów nie muszę czekać wcale. On przyjmie mnie zawsze z otwartymi rękami i nie skąpi swojego czasu. Wręcz przeciwnie, chce bym spędzał go z Nim jak najwięcej! Niesamowite!
A mimo to tak rzadko korzystamy z tych „preferencyjnych warunków”. Po prostu – z tej miłości naszego Ojca, pragnącego mieć z nami kontakt i pragnącego dawać nam to o co prosimy (I wszystko, o cokolwiek byście prosili w modlitwie z wiarą, otrzymacie. – Ewangelia Mateusza 21:22). Taka postawa chrześcijan jest przecież niedorzeczna! Jak to możliwe?
Przyznam, że nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Wydaje mi się jednak, że jedną z najważniejszych przyczyn jest egoizm (leżący przecież także u podstaw każdego grzechu). To JA wolę spędzać czas tak, jak JA chcę. To JA wolę sam zabiegać moimi siłami o rozwiązanie swoich spraw, bo wtedy tylko SOBIE będę mógł zawdzięczać ich rozwiązanie. Bo MNIE nie chce się klękać i „tracić” MOJEGO czasu. Straszne? Ale tak często prawdziwe.

1 komentarz: