Człowiek chce żeby było mu dobrze. Chce ciepłego kąta, dobrego
obiadu, wygodnego łóżka. To oczywiste. I najczęściej chrześcijanin za to
dziękuje i o to się modli. Gdy ta krucha otoczka wygodnego życia znika – woła
do Boga o pomoc i przywrócenie ciepłej, małej stabilizacji. I to wydaje się też
naturalne. Wydaje się.
Ale czy zawsze taka „polityka ciepłej wody w kranie” jest
dla człowieka dobra? Letnia woda w kranie wychowuje często letnich chrześcijan.
Ostatnio czytając Biblię myślałem nad tym, jak Bóg to widzi i co On uznaje za
dobre dla nas.
W 2 Księdze Kronik czytamy o królu judzkim Manassesie. Nie są
to raczej słowa budujące: Czynił zaś to, co złe w oczach Pana, według ohydnych
zwyczajów narodów, które Pan wytępił przed synami izraelskimi. Z powrotem
pobudował świątynki na wyżynach, które zburzył Hiskiasz, jego ojciec, wznosił
też ołtarze dla Baalów i sporządził aszery, oddawał pokłon całemu zastępowi
niebieskiemu i służył mu. Zbudował także ołtarze w świątyni Pana, o której Pan
powiedział: W Jeruzalemie będzie przebywać imię moje na wieki. Nabudował też
ołtarzy dla całego zastępu niebieskiego w obydwu dziedzińcach świątyni Pana. On
nawet swoich synów oddał na spalenie w Dolinie Syna Chinnomowego, oddawał się
wróżbiarstwu, czarom i gusłom, ustanowił wywoływaczy duchów i wróżbitów, wiele
złego czynił w oczach Pana, drażniąc go. Postawił też posąg rzeźbiony, który
kazał sporządzić, w świątyni Bożej (…) Manasses zwiódł Judę i mieszkańców Jeruzalemu,
tak iż postępowali gorzej niż narody, które Pan wytępił przed synami
izraelskimi. Pan przemawiał do Manassesa i do jego ludu, lecz oni na to nie
zważali. (33:2–10)
Pan przemawiał do króla, ale jak widać było to „jak grochem
o ścianę”. Bóg postanowił jednak nie zostawić Manessesa w tym stanie. Możliwa
była jedynie terapia szokowa. Wówczas Pan sprowadził na nich dowódców wojska
króla asyryjskiego i ci pochwycili Manassesa hakami, skuli dwoma spiżowymi
łańcuchami i uprowadzili do Babilonu. A gdy znalazł się w ucisku, błagał Pana,
swojego Boga, ukorzył się bardzo przed obliczem Boga swoich ojców. I modlił się
do niego, a On dał się uprosić i wysłuchał jego błagania, i pozwolił mu
powrócić do Jeruzalemu do swego królestwa. Wtedy Manasses poznał, że Pan jest
Bogiem. (33:11–13). Dopiero wtedy! Trudno mi wyobrazić sobie nawet okrucieństwo
takiego pojmania, ale najwidoczniej Bóg wiedział, że tylko w ten sposób coś
może dotrzeć do króla i tylko wtedy może on się nawrócić.
Kiedy Job opływał w dostatki i powodzenie spełniał jedynie religijne
uczynki – składał Bogu ofiary, modlił się. Jednak dopiero po przejściu przez
prawdziwą gehennę straty i cierpienia sam wyznał Bogu: Tylko ze słyszenia
wiedziałem o tobie, lecz teraz moje oko ujrzało cię (Księga Joba 42:5).
Trzeba głębokiego wglądu w stan swojego ducha by przyznać
jak autor Psalmu 119: Zanim zostałem upokorzony, błądziłem, Ale teraz strzegę
twego słowa. (67) Dobrze mi, żem został upokorzony, Abym się nauczył ustaw
twoich. (71) Wiem, Panie, że sądy twoje są sprawiedliwe I żeś mię słusznie
upokorzył. (75)
Przyznać rację Panu, że słusznie nas upokorzył to chyba taka „wyższa
duchowa szkoła jazdy”. Nie jest to proste, bo przecież nie pragniemy
upokarzania. Pragniemy wygodnego, dostatniego życia i błogosławieństw Bożych,
co tak często zlewa nam się w jedno. Ale pamiętajmy, że tylko Bóg wie, co jest
dla nas naprawdę dobre. Nie dostatnie i leniwe życie ale przede wszystkim życie
z Nim.
Może nasze modlitwy powinny wołać właśnie o to i błogosławić
Pana w czynieniu Jego suwerennej woli dla naszego życia? I dziękować Mu za to, że tak często nie zostawia nas w naszym opłakanym stanie a raczy wychowywać. Bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje. (List do Hebrajczyków 12:6)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz