Myślę, że większość chrześcijan, chodzących z Jezusem nie od dzisiaj, spotkała się z postawą negowania tego, że Jezus ich przemienił. Choćby jak na dłoni widać było, że dzisiaj nie tylko nie klną, nie piją, nie palą, nie kłamią i nie kłócą się z nikim, ale także że prowadzą życie, będące błogosławieństwem dla wszystkich, którzy się z nimi zetkną – to i tak nie ma to żadnego znaczenia. Taki narodzony na nowo człowiek mógłby nawet, po takim zanegowaniu jego przemiany przez kilka osób z rzędu, zacząć sam w to wątpić. Mógłby, gdyby nie miał Ducha Świętego, który sam go przekonuje o prawdzie. O takim świadectwie Ducha Świętego wielokrotnie możemy przeczytać w listach apostołów w Nowym Testamencie. Przykładem może być chociażby cytat z listu Pawła do Rzymian 8:16: Tenże duch poświadcza duchowi naszemu, iż jesteśmy dziećmi Bożymi. Ale to kropla w morzu odnośnych apostolskich wypowiedzi.
Ta negacja jednak nie dotyczy tylko samej osoby, do której
się odnosi. Ludzie podważający fakt przemiany życia kogoś, kto oddał się
Jezusowi, tak naprawdę podważają możliwość realnej przemiany i narodzenia na
nowo w ogóle. Najczęściej są to osoby, które same bardzo pragnęłyby odmienić
swoje życie ale im się to nie udaje z różnych przyczyn, najczęściej z powodu
niewiary i braku gotowości całkowitego poddania się Jezusowi. Podważając fakt
przemiany chrześcijanina starają się w ten sposób tak naprawdę usprawiedliwić
siebie.
Jak chrześcijanin powinien na to reagować? To pytanie wydaje
się tak naprawdę retoryczne. Chrześcijanin na wszystko ma reagować z miłością,
oczywiście objawiającą się stosownie do sytuacji. W tym przypadku może ona być
choćby zachętą, dodaniem otuchy przez złożenie świadectwa. Choć nasz cielesny
człowiek aż się podrywa, by reagować wtedy zniecierpliwieniem i może nawet
złością. Jednak narodzenie na nowo nie polega przecież na stawianiu się na
jakimś niedosięgłym piedestale. Wręcz przeciwnie, uzdalnia do obmywania nóg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz