Zastanawiałem się ile osób, mających do tej pory kontakt z
omawianymi w filmach zwiedzeniami obejrzało te programy i zweryfikowało swe
poglądy? Nie miejmy złudzeń, ludzie bronią „do upadłego” tego, co stanowczo
twierdzili. Człowiekowi bardzo trudno jest odwrócić się od swoich przekonań, bo
w ten sposób „spisałby na straty” swój rozsądek, czas i wysiłki. Tylko
prawdziwe dotknięcie Ducha Świętego może powodować, że uznajemy za śmiecie to,
w co przez lata szczerze wierzyliśmy. Ilu więc słuchaczy Justina Petersa
przekona Duch Święty? Zapewne niewielu, większość będzie się bronić przed Jego
interwencją. Jednak nawet gdyby było to zaledwie kilka osób to chyba warto
wyciągać ich z przepaści.
Czy podobne krytyczne analizy zwiedzeń, powołujących się na
swoje chrześcijańskie korzenie, mogłby publicznie zaistnieć w Polsce? Czy jest możliwe
nazywanie po nazwisku ludzi, którzy głoszą niebiblijne nauki, przychodzą jako
wilki w owczej skórze i zwodzą ludzi? Szczerze mówiąc trudno mi to sobie
wyobrazić, choć uważam, że byłoby to pożyteczne. Być może nawet gdyby choć
jedna osoba się otrząsnęła i oddała chwałę Bogu – to byłoby warto.
W Polsce triumfy święci myślenie ekumeniczne. Zgodnie z nim
„nie wolno dzielić ludzi”, „nie wolno nam sądzić”, „Bóg wszystkich kocha i zna
serca” itp. Ludzie odpowiadający na krytykę takimi frazesami nie zadają sobie
jednak trudu (często świadomie nie chcą tego robić) by poznać sedno nauczania
ruchów czy wyznań, które ktoś inny poddaje krytyce z biblijnego punktu widzenia.
Gdy zaś zadamy sobie ten trud i przeanalizujemy szczegółowo nauczanie i
wypowiedzi przywódców lub własnych „świętych ksiąg” i przykazań, okaże się
zazwyczaj, że mamy do czynienia z „inną ewangelią” i innym Jezusem. Ale
choćbyśmy nawet my albo anioł z nieba zwiastował wam ewangelię odmienną od tej,
którą myśmy wam zwiastowali, niech będzie przeklęty! – list apostoła Pawła do
Galacjan 1:8.
Synowie Aarona Nadab i Abihu w swej nierozsądnej gorliwości
ofiarowali Bogu kadzidło w sposób, którego On nie nakazał i zostali ukarani. Jezus,
gdy spotkał Samarytankę przy studni nie pogłaskał jej po głowie i nie powidział „Wiem,
że wierzysz w Boga, nieważne jak”. On ujawnił jej grzechy i wskazał, jak
powinno się oddawać cześć Ojcu. Samarytanie nie zlekceważyli tego, nawrócili
się, byli tak głodni słów Jezusa, że uprosili go, by został z nimi dwa dni.
Postawa źle rozumianej „miłości” jest szczególnie widoczna w stosunku do
katolicyzmu. Znam gorliwych chrześcijan, nawet pastorów, którzy przy całym
swoim oddaniu dla Chrystusa są admiratorami działań kościoła katolickiego. Ja
sam, będąc całe lata katolikiem, zdaję sobie dokładnie i dogłębnie sprawę z
tego, jak bardzo nauczanie tego kościoła jest sprzeczne ze Słowem Bożym.
Legitymizowanie go jest tylko utwierdzaniem ludzi, tkwiących w tym zwiedzeniu, w
błędnych przekonaniach - że są też chrześcijanami i że nie ma znaczenia, jak
chwalą Boga (nikt nie mówi im, że wcale go przecież nie chwalą, okazując
nieposłuszeństwo Jego Słowu i woli). Wiara jest nierozerwalnie związana z posłuszeństwem.
Nauczanie innej ewangelii i innego Jezusa niż ten objawiony
w Słowie Bożym nie może być nazywane chrześcijaństwem. Chrześcijanin to ktoś,
kto jest Chrystusowy, jest naśladowcą Chrystusa, a nie ktoś, kto przyjął
chrzest - to niestety polskie tłumaczenie tego słowa narobiło tyle zamieszania
(wystarczy porównać angielskie christian). Nie jest człowiekiem Chrystusowym
ktoś, kto wierzy i naucza czegoś, czego Jezus nie nauczał a przed czym
przestrzegał, co jest sprzeczne z przykazaniami Bożymi.
Kiedy nawróciłem się do żywego Boga bardzo raziło mnie, że
wielu liderów ewangelikalnych kościołów ma swoisty „kompleks katolicyzmu” i
dużą częścią ich nauczania zajmuje jego krytyka. Dziś patrzę już na to inaczej,
choć oczywiście powinniśmy budować naszą tożsamość na Słowie Bożym i trwać
Jezusie, nie w opozycji do czegoś tam.
Dla jednych, którzy mają wątpliwości, miejcie litość, wyrywając ich z ognia, ratujcie ich; dla drugich miejcie
litość połączoną z obawą, mając odrazę nawet do szaty skalanej przez ciało. –
List Judy 1:22-23. Głoszenie ewangelii i obnażanie błędów, w które ktoś się
wpędził, to wyraz prawdziwej miłości. Strażak nie wyciąga nikogo z ognia po to, by
udowodnić mu, że ma rację, tylko po to by go uratować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz