Chrześcijanin to uczeń Chrystusa. Takie jest znaczenie tego słowa zgodne z oryginałem. Nie zajmujmy się teraz tym,
że dawno temu Polacy popełnili błąd i określenie to powiązali z chrztem.
Jakkolwiek było to moim zdaniem przed wiekami działanie celowe i przyniosło jak
najgorsze owoce – nie chcę dziś o tym pisać.
Czy student chemii, szczycący się tym, że jego ulubionym
wykładowcą jest światowej sławy, powszechnie uznawany profesor X, może się
naprawdę uważać za ucznia tego profesora, jeżeli nie uznaje, że tablica
Mendelejewa jest podstawą wszelkich związków i obliczeń chemicznych?
Czy student fizyki, głoszący wszem i wobec, że jego
ulubieńcem jest znany i ceniony profesor Y, może w pełni uważać się za jego
ucznia, jeżeli jednocześnie nie uznaje nadrzędności zasad dynamiki Newtona?
Jak odpowiedzielibyśmy na te pytania? Chyba najłagodniej
tak, że ci młodzi ludzie mają poważne kłopoty osobowościowe, problemy ze
zrozumieniem tego, co uważają za swoją życiową pasję. Najłagodniej.
A co powiedzielibyśmy o uczniu Chrystusa, który głośno to deklaruje,
z którego ust nie schodzi wręcz Jego imię, ale który nie zna Jego słów bądź
udaje, że nie zna, przemilcza lub je podważa? Czy naprawdę ma prawo nazywać się
Jego imieniem? Ma prawo nazywać się chrześcijaninem?
Chyba nie ma określenia bardziej godnego szacunku niż
„chrześcijanin”, bo w oryginale powołuje się na imię naszego Pana. A
jednocześnie nie ma określenia tak nadużywanego i często lekceważonego przez
tych, którzy je stosują bez zrozumienia.
A co o obu uczniach, których postaci powołałem do życia
kilka zdań wcześniej powiedzieliby profesorowie X i Y? Ich spotkanie mogłoby
zakończyć się niezłą awanturą, a myślę, że jest szansa, by skończyło się w
sądzie. Co o ludziach, powołujących się na Jego imię, a nieposłusznych Mu, powie
(tu już nie ma trybu przypuszczającego) Jezus Chrystus gdy ich spotka?
Jezus mowił w Mt.7,21-23 ze nie kazdy kto mowi Panie,Panie wejdzie do krolestwa niebieskiego.Dzis wiem ze chrzest nie zrobił ze mnie chrzescijanki i zeby moc sie tak nazwac musze pokonac długą drogę, i chyba ciezką.Mysle ze sporo chrzescijan nie bardzo wie co znaczy to słowo.Pewnie jest jakis sposób zeby ich oswiecic
OdpowiedzUsuńTylko Pan wie, jak długa jest ta droga. On może sprawić, że wcale taka długa nie będzie, jeżeli usłyszy Twoje szczere modlitwy w tej sprawie. Życzę Ci tego z całego serca. Najważniejsze to znaleźć zbór, w którym głoszona jest zdrowa, oparta wyłącznie na Biblii, nauka i karmić się, karmić. Taka była moja droga do Jezusa. Polecam też mój wpis "Jak rozpoznać chrześcijanina?" - http://swidrowanie.blogspot.com/2013/06/jak-rozpoznac-chrzescijanina.html
Usuń